~*Natsu*~
Byłem już coraz bliżej gildii. Chciałem usłyszeć ten gwar i ujrzeć harmider panujący w środku budynku ... Cała codzienność Fairy Tail. Jak ja za tym tęskniłem ... Przez te niecałe trzy miesiące byłem sam jak palec i nie miałem się do kogo odezwać. Nie włączając osób, które realizowały moje zamówienia w barach. Teraz gdy widziałem moich starych przyjaciół miałem ochotę rzucić się na każdego z nich i przywitać. Ale jak tylko o tym pomyślałem od razu przypomniało mi się kto śpi w moich ramionach. Wtulona we mnie, blond włosa wychudzona osóbka ... mimo wszystko wyglądała słodko kiedy spała, lecz również była tak lekka, że prawie o niej zapomniałem. Strasznie zmizerniała przez ten czas. Naprawdę musiała być chora. Jest to wręcz niemożliwe by zdrowa osoba tak wyglądała ...
Jak tylko zauważyli mnie w gildii, wszystkie dotychczas ciche rozmowy umilkły już całkiem. Jako pierwsza podeszła do mnie Mirajane.
- Witaj Natsu. Dawno cię tu nie było. - uśmiechnęła się słabo. - Widzę, że już wiesz co się dzieje z Lucy.
- No właśnie w tym problem, że nie mam pojęcia ... - nie wykrzyczałem tego tak jak zawsze z irytacją lecz ze smutkiem ...
- Szczerze to my też nie. - powiedziała już spokojna Erza która właśnie przyszła z resztą.
Nikt się nie odzywał, wszyscy błądzili smutnym wzrokiem po podłodze. Na ich twarzach wyczytałem troskę, zmartwienie i zmęczenie. Nie miałem pojęcia, że przez ten czas tak dużo się zmieniło. Wnętrze które zawsze kojarzyło mi się z domem, ciepłem i radością ... - poszarzało. Nie dało się już wyczuć tego szczęścia ... tylko i wyłącznie rozpacz która tak bardzo nie przypominała tego miejsca.
Nie widząc większego sensu stania po środku pomieszczenia ruszyłem na piętro. Odłożyłem Lucy na łóżku w pokoju medycznym aby Wendy się nią zajęła. Starałem się to zrobić jak najostrożniej lecz kiedy jej kręgosłup dotknął materaca skrzywiła się z bólu i syknęła przez sen a ja mógłbym przysiąc, że usłyszałem dźwięk łamiących się kości. Na szczęście niebiańska magini uspokoiła mnie ruchem głowy. Jeszcze raz spojrzałem na jej kruche ciało,wychudzoną i pobladłą twarz a moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści. Przegryzłem dolną wargę tak, że po chwili poczułem smak własnej krwi. Z westchnięciem i wielkim bólem serca opuściłem pokój na prośbę dziewczynki po czym skierowałem się po schodach w dół. Czekałem aż zaczną na mnie wrzeszczeć, krzyczeć lecz nic takiego się nie stało. W jednej chwili poczułem na sobie wzrok większości osób lecz nie tym musiałem się teraz przejmować. Erza siedziała przy barze wraz z Grayem. usiadłem obok nich i czekałem aż zaczną robić mi wyrzuty. Sam już siebie obwiniałem jak tylko ją zobaczyłem. Tylko nie wiedziałem co mam im powiedzieć. Przepraszam ? To nie załatwi sprawy. Tak samo jak to słowo mnie ze wszystkiego nie usprawiedliwi. Nikt się nie odezwał. Trwaliśmy w krępującej ciszy która po woli zaczęła mnie przytłaczać. Nie wytrzymał, musiałem się odezwać
- Nie musicie mi robić wyrzutów sumienia i tak już je mam.
- Ale nikt ci ich nie robi, zapałko. - odezwał się niewzruszony Gray.
- Tak, tak wiem, zawiniłem ale ... Co ?! - zdziwiłem się jego reakcją.
- Nikt ci nie będzie robić żadnych wyrzutów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z twojej głupoty. - doinformował mnie.
- Głupoty ?! Czekaj ... zaraz, zaraz jak ty mnie przed chwilą nazwałeś mrożonko ?! - zirytowany wstałem gwałtownie i już piorunowałem go wzrokiem.
- Tak jak słyszałeś idioto !
- Odwołaj to albo ... !
- CISZAAA ! - zaraz pożałowałem kłótni z tym gołodupcem kiedy poczułem na swojej głowię niszczycielską rękę Tytani.
- Hai. - odpowiedzieliśmy przerażeni w tym samym czasie przez co posłałem mu mordercze spojrzenie.
- To nie czas na wasze głupie sprzeczki i bójki ! Natsu czy ty sobie w ogóle zdajesz sprawę z powagi sytuacji ?!
- On jest zbyt głupi żeby ... - znów chciał mi dogryźć lecz uprzedziłem go rzuconym stołem który wręcz wbił się w jego twarz.
- Widziałem ją w tym stanie ... więc ... tak, poniekąd rozumiem. - spuściłem wzrok.
- Więc spoważniej ! - warknęła na mnie szkarłatnowłosa. Dawno jej takiej nie widziałem ... - A teraz do rzeczy ! Kiedy zauważyłeś, że z Lucy jest coś nie tak ?!
- Co ? - nie wiedziałem o co jej chodzi.
- Widziałeś, że się dziwnie zachowuje ! Prawda ?! - wciąż krzyczała. A cała gildia miała niezłe widowisko.
- Wcale, że nie ! Ona ... ! - i dopiero teraz zaczęło do mnie docierać. Ta sytuacja w łazience ... druga Lucy ... Nie, to nie to ... na pewno ! Potem ...
- Dwa razy dziwnie się zachowywała ... - zacząłem skołowany. Scarlet jak na zawołanie uspokoiła się i odetchnęła. - Ukrywała coś ... bynajmniej takie odniosłem wrażenie. Kiedy dotknąłem jej policzka ona drgnęła po czym oznajmiła szybko, że idzie się przebrać ... A potem ... na dłoni miałem krew ... jej krew. - skrzywiłem się na to wspomnienie.
- Co jeszcze ? - spytała mnie Levy. - Natsu musimy wiedzieć wszystko ...
- Jeszcze ... już w górach ... Poszła gdzieś. Daleko. Znalazłem ją gdyż znów wyczułem krew. Mówiła, że potknęła się i przecięła. Przejąłem się tym lecz nic już nie mówiłem.
- I po tym wszystkich tak po prostu ją zostawiłeś ?
- No zapomniałem o tym ... nie pomyślałem, że ...
- Ty nigdy nie myślisz !!!
- Zamknij się ekshibicjonisto ! - już miałem się na niego rzucić kiedy zobaczyłem Carle na schodkach.
- Natsu musisz przyjść, szybko. - powiedziała stanowczo, ja już ruszyłem kiedy tylko usłyszałem swoje imię i zaraz znalazłem się w tamtym pokoju. Zobaczyłem ją całą oblaną potem wijącą się po łóżku.
- Co jej jest ?!
- W tej chwili tylko majaczy. Chodzi o ciebie. - powiedziała mi kotka która położyła łapkę na ramieniu dziewczynki która "pewnie" właśnie skończyła leczenie.
- Zostań z Panią Lucy, proszę. Powinna się zaraz uspokoić. - oznajmiła młoda magini, która mimo całej tej sytuacji próbowała wysilić się na uśmiech. Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Złapałem delikatnie jej wychodzoną dłoń i pogłaskałem po głowie.
- Ciiiii ... - starałem się ją uspokoić.
- Natsu ! - krzyknęła gwałtownie otwierając oczy.
- Ej, ej jestem tu. Już spokojnie ... - chyba nie tylko innym było się trudno uśmiechnąć bo mnie również. Ścisnęła moją rękę trochę mocniej żeby się upewnić. Jej oczy byłe delikatnie zaszyte mgłą.
- Natsu ... - powiedziała zmęczonym głosem. - Jesteś tu ...
- Jestem ...
- Tak długo cię nie widziałam ... Jak się czujesz ?
- Jak ja się czuję ? To ty jesteś wykończona i wyglądasz na ... chorą. - powiedziałem i zaraz tego pożałowałem bo Lucy odwróciła głowę. Podniosłem rękę, ująłem jej podbródek i ruchem nakazałem jej aby na mnie spojrzała. Zamknęła oczy.
- Lucy, przepraszam ... Za wszystko. Za to że mnie nie było, że cię zostawiłem ... To moja wina.
- To nie jest twoja wina - zaśmiała się jakby to był żart. - I nie masz za co przepraszać. - uśmiechnęła się blado.
- Właśnie, że mam ! - powiedziałem trochę zbyt głośno bo niektórzy aż zerwali się z miejsc i słyszałem jak biegną do nas na górę, ale nie mogłem już wytrzymać tego, że nikt mnie jeszcze nie ochrzanił, że nie dostałem w twarz za to co zrobiłem. Tylko to mi było potrzebne. Może to dziwne ... ale chciałem, żeby właśnie tak powiedzieli ... żeby mnie obwiniali ... powiedzieli na głos, że to moja wina ... tylko dlatego, żebym na przyszłość tak więcej nie zrobił. Chociaż już sobie postanowiłem, że nie popełnię tego samego błędu po raz drugi.
- Spokojnie Natsu. - uśmiechnęła się i spojrzała mi w oczy. Nie mam pojęcia co to było ale moje serce jakby zaczęło szybciej bić.
- Nigdy więcej cię nie opuszczę, obiecuję ! - upadłem na podłogę przykładając czoło do podłogi. Może teraz ...
- Nie obiecuj skoro wiesz, że i tak tą obietnice złamiesz kiedy pójdziesz szukać Igneela. - odpowiedziała już bardziej poważna. - Zresztą i tak ... za kilka miesięcy będziesz mógł zrobić co si się tylko spodoba ... - jej ton nagle zrobił się taki oschły ...
- Nie ! Zostanę już zawsze przy tobie !
- Ale nie teraz bo muszę podać leki. - wtrąciła się Wendy z lekkim uśmiechem na twarzy. Stała się teraz taka bardziej ... stanowcza ?
Mimo wszystko nie wstałem. Nagle straciłem grunt pod nogami. Zostałem przerzucony przez ramie Graya.
- Puszczaj mnie mrożonko !
- Nie mam ochoty na kłótnie więc się uspokój. - syknął na mnie.
...
Siedziałem przy barze już dobre dziesięć minut.
- Cholera jasna ! Ile to może trwać ! - krzyknąłem.
- Siadaj. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
- Ale ... !
- Zamilcz ! - wrzasnęła na mnie Erza. - Siedzisz tutaj ponad dziesięć minut a ty już marudzisz ! Trochę sobie poczekasz gdyż ostatnimi czasy trwa to nawet do kilku godzin. - Podała mi pełną szklankę z trunkiem. - Pij. - to nie była propozycja ale rozkaz. Czasami to naprawdę się jej boję ... Nie było co się sprzeciwiać, wypiłem duszkiem całą zawartość. Niektórzy popatrzyli na mnie jak na wariata.
- No co ? - zdziwiłem się ich reakcją a oni tylko westchnęli.
- Cały Salamander ... - odezwał się Gajeel.
- Masz coś do mnie ?!
- Jeśli chcesz to mogę coś mieć ! - tym razem doszło do naszej bójki. Nawet ten gołodupiec się dołączył ! Wreszcie się mogłem jakoś wyładować ... Nawet się nie spostrzegłem a na zegarze wybiła północ.
- Ile to już trwa ? - uniknąłem ich ataków przez co sami siebie znokautowali a ja podbiegłem do Erzy.
- Czy ty masz w ogóle jakieś poczucie czasu ? - spytała mnie a ja tylko z uniesionymi brwiami pokiwałem głową na nie. - Ehh ... trzy godziny ... zaraz powinna ... - nawet nie zdążyła dokończyć a ja już zobaczyłem schodzącą wychowankę Grandine i jak z procy wystrzeliłem do Lucy.
Nie spała. Wpatrywała się w sufit.
- Wszystko w porządku ? - spytałem zmartwiony.
- Tak ... jest okej. - westchnęła ciężko. Była jeszcze bardziej zmęczona niż wcześniej.
- Może się prześpisz ?
- N-nie ... - złapała mnie niepewnie za rękę. - B-boję się, że kiedy się obudzę ... ciebie już nie będzie.
- Nigdzie się nie wybieram. Nie mam takiego zamiaru. - próbowałem ją jakoś o tym zapewnić lecz na marne.
- U-ufam ci ... - powiedziała to lecz jednak z wahaniem. Zrobiło mi się głupio ... cholernie.
- Więc ?
- P-po prostu n-nie chce mi się spać ... - ziewnęła. Taaa ... akurat.
Drugą dłonią poczułem jak dotyka mojego policzka.
- Wybacz ale ostatnio mam wszystko zamazane przed oczami - skrzywiła się. Zaśmiałem się nerwowo nie widząc co odpowiedzieć.
Niezdarnie próbowała się podnieść do pozycji siedzącej. Nie
chciałem żeby się przemęczała ale ta kobieta jest tak uparta, że nie
pozostawało mi nic innego jak jej pomóc i poprawić poduszkę.
- D-dziękuje ... - nadymała policzki które delikatnie
pokryły się czerwienią. No a jednak coś po staremu ...
- Wiesz, że nie powinnaś się przemęczać ? - powiedziałem jej
z wyrzutem ale też ze zmartwieniem.
- Naprawdę tęskniłam. - moją wypowiedz puściła między uszy a
sama zaczęła nowy temat.
- Tak ja też ... - tym razem naprawdę szczerze uniosłem
kąciki ust ku górze na tyle żeby ukazać moje kły.
- N-natsu ... ? - odezwała się po chwili ciszy.
- Hmmm ? - mruknąłem.
- P-przytul mnie. - szepnęła cicho. Zrobiło mi się tak dziwnie przyjemnie w żołądku.
- Co ? - udałem, że nie usłyszałem.
- P-przytul mnie ... - powiedziała trochę głośniej ale z nadymanymi policzkami.
- Chyba nie dosłyszałem ... - droczyłem się z nią.
- Nie udawaj, że nie słyszysz głupku ! - zdzieliła mnie delikatnie ręką po głowie. Była cała zarumieniona.
- No przecież żartowałem ! - teraz to się śmiałem wniebogłosy. - No dobra już dobra ... - wyszczerzyłem się ale kiedy już chciałem ją przytulić ...
- Nie. - odepchnęła mnie. - Teraz już nie chcę. - udała obrażoną.
- No weeeź !
- Nie.
- Przepraaaaszam.
- Niee !
Korzystając z jej nieuwagi szybko usiadłem na łóżku, wsunąłem rękę za jej plecy i objąłem ją delikatnie.
- No nie gniewaj się już. - oparłem się podbródkiem o jej głowę. Nie odpowiedziała mi tylko oparła się o moje ramię.
- Naprawdę przepraszam za wszystko. - odezwałem się chwile później lecz ona już zdążyła zasnąć. Westchnąłem głęboko po czym sam pozwoliłem opaść powiekom.
~*~
- Wiecie, że trzeba będzie mu o tym powiedzieć ? - odezwała się Mira z nietęgą miną. Nie chcieli tego ale musieli ...
- Tak tylko kto mu o tym powie ... - zastanawiała się Tytania.
Nagle wszyscy popatrzeli po sobie po czym z cichym pogwizdywaniem zaczęli po woli odchodzić od dziewczyny.
- Hola hola ! Ja mu tego nie powiem ! - zaczęła zdenerwowana.
- W takim razie kto ? - Gray również tego nie chciał.
- Najlepiej by było gdyby Lucy mu ...
- Ona nigdy w życiu mu tego nie powie ! - wtrąciła się Levy. - Przed tą ich ostatnią misją miałam okazję z nią porozmawiać ... więc po prostu wiem, że tego nie zrobi. Nie pozwoliłaby żeby się nią tak przejął ... - posmutniała i zacisnęła swoje małe piąstki. Za nią stanął Gajeel i położył dłoń na jej ramieniu.
- Mała ma rację ... Gdyby nie ta mała Smocza Zabójczyni nikt z nas by się o tym nie dowiedział.
- Wszyscy macie rację ale w takim razie kto ... ?
- Ja to zrobię ! - do gildii weszła Ayumi w ludzkiej postaci wraz z Izumi.
Białowłosa miała stanowczą i zaciętą minę. Natomiast Isayama smutną i zmartwioną.
- No to mamy ochotnika - mruknął Fullbuster.
- Chyba to nie najlepszy pomysł ... - powiedziała cicho rudowłosa.
- Czemu nie ?! Powiem mu to tak ... że aż się będzie skręcał z poczucia winy i tego bólu psychicznego !!!
- Właśnie dlatego idiotko. - zirytowała się dziewczyna. Wszystkich nadal zadziwiała zmienność jej nastawienia.
- Ja ?! To nie ja tutaj robię wszystkim nadzieje ! Dobrze przecież słyszeliśmy ! Ona nie ma szans na przeżycie ! - wykrzyczała to na cały głos. Echo rozniosło się po całym budynku ...
~*~
Ten krzyk mnie zbudził. I to nie tylko mnie. Usłyszałem jej szloch. Przycisnąłem ją mocniej do siebie.
- N-nie mam szans ... ? - mówiła do siebie cała roztrzęsiona patrząc na własne dłonie.
- Hej co się stało ?
- N-nie słyszałeś ? - spojrzała na mnie ze strachem. Nie dosłyszałem tamtych słów ... ale coś musiało ją nieźle zszokować. - N- nie słyszałeś ... - tym razem oznajmiła to już bardziej spokojna. - T-to dobrze ... - starała się uspokoić oddech. Nagle coś się we mnie zagotowało. Gwałtownie wstałem jednak poczułem jak Lucy kurczowo trzyma się mojego rękawa.
- N-nie idź ... Proszę ... - po jej policzku spłynęła łza.
- Zaraz wrócę. - uśmiechnąłem się po czym złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Nie wiem czemu tak zareagowałem ...
W szybkim tempie zbiegłem na dół.
~*~
- Co tu się do cholery wyprawia ?! - wrzasnął zdenerwowany Dragneel. Dopiero kiedy zobaczył, że wszyscy stoją ze spuszczoną głową sam umilkł i rozluźnił pięści. - Dowiem się w końcu ? - spytał po chwili ciszy.
- Przepraszam ... nie powinnam ... - Ayumi cała drżała. Z jej oczu wypływały łzy. - Ja nie chcę w to wierzyć ... Ja nie chcę żeby to się stało ... ! - padła na kolana zakrywając dłońmi twarz.
- Shhh ... - uspokajała ją jej przyjaciółka. - Nie martw się. Wiem, że jak jesteś zła to wygadujesz głupstwa. - zaśmiała się wesoło. Wiedziała, że na prawdę tak nie myślała.
- JA CHCE WIEDZIEĆ CO SIĘ DZIEJE ! CO PRZEDE MNĄ UKRYWACIE ! - wydarł się sfrustrowany mag ognia. Jemu już nerwy puszczały.
- J-ja mu powiem ... - białowłosa wstała na chwiejnych nogach. Wzięła głęboki oddech i ... - Lucy ma ...
W tej chwili rozbrzmiał rozpaczliwi krzyk Heartfili.
- Lucy ! - wszyscy natychmiast zerwali się ze swoich miejsc.
- JA CHCE WIEDZIEĆ CO SIĘ DZIEJE ! CO PRZEDE MNĄ UKRYWACIE ! - wydarł się sfrustrowany mag ognia. Jemu już nerwy puszczały.
- J-ja mu powiem ... - białowłosa wstała na chwiejnych nogach. Wzięła głęboki oddech i ... - Lucy ma ...
W tej chwili rozbrzmiał rozpaczliwi krzyk Heartfili.
- Lucy ! - wszyscy natychmiast zerwali się ze swoich miejsc.
~*Lucy*~
Znowu ona ... Przed moimi oczami. Tylko dlaczego ? Dlaczego znów ?! Nie mogę znieść już tego ... tego widoku, tego uczucia ... tego uczucia, że dzieje się to na prawdę !
Widzę to ... widzę ją !
Te kruczoczarne włosy ... Usta koloru szkarłatnej czerwieni wykrzywione w szaleńczym uśmieszku ... Ta blada twarz dziewczynki ... dziewczynki bez oczu. Czarne oczodoły z których wylewała się szkarłatna ciecz ... Wyglądało to jak nieskończona pustka. Znów ... znów się bałam ... tak cholernie ...
Podchodziła do mnie ... spokojnym krokiem chichocząc pod nosem. Ogromny topór trzymający w ręce wlokła za sobą robiąc przy tym długą podłużną szramę.
- Boisz się ... Czuję to. - przekrzywiła głowę delikatnie w bok. W jednej chwili pojawiła się obok mnie. Krzyknęłam. Nie ... to był wrzask.
- Lucy ! Co się stało ! - moi przyjaciele wbiegli do pokoju. Natsu skołowany stał przede mną.
- Powiedz coś ! - słyszałam ...
- Ohhh ... to on ... - tym razem pojawiła się obok niego.
- Nie ! Odejdź od niego ! Proszę ! - błagałam roztrzęsiona. A oni nie wiedzieli co się dzieje.
- Już ci mówiłam ... Śmierć nie boli. Nikogo. - tym razem uśmiechnęła się przyjaźnie żeby potem za chwilę zamachnąć się tą ogromną bronią tuż na wysokości jego szyji.
- Odejdź ode mnie ! Zniknij ! Nie chce cię znać ! Nienawidzę cię słyszysz ?!!!!! - krzyczałam na nią. Jednak widząc że to nie działa załamałam się po czym zacisnęłam powieki. Dopiero kiedy otworzylam oczy zorientowałam się co się dzieję. - Gray idź po niego !!! - krzyczała Erza.
- Czemu ja ?!
- Ktoś go musi zatrzymać ! On nie wie co się dzieję z Lucy ! To nie było do niego !!!
On ... Pomyślał, że ja ... jego ... Nienawidzę ??? Nie ... To nie tak miało być do cholery !!!
Natsu ... Wróć ...
------------------------------------------------- No więc dzisiaj trochę krótko ;___; Wybaczcie xd Hehe na pisarz tragicznych sytuacji ... Nadal mi to nie wychodzi ;/ Gomen za końcówkę ale ona była już taka na siłę bo mama specjalnie mi korki wyjebała ... Zajebiscie no nie ... ? Wiec końcówka pisana na tele na bloggerze ;D Mam nadzieję, że niczym was nie rozczarowalam ;____; Buziaki i do następnego !!!
------------------------------------------------- No więc dzisiaj trochę krótko ;___; Wybaczcie xd Hehe na pisarz tragicznych sytuacji ... Nadal mi to nie wychodzi ;/ Gomen za końcówkę ale ona była już taka na siłę bo mama specjalnie mi korki wyjebała ... Zajebiscie no nie ... ? Wiec końcówka pisana na tele na bloggerze ;D Mam nadzieję, że niczym was nie rozczarowalam ;____; Buziaki i do następnego !!!
Ty naprawdę chcesz mi rozbić serce na 1000 kawałków :(
OdpowiedzUsuńEgo :I to by mi odpowiadało ;D (uśmiecha się )
Masz wyczucie czasu .
Rozdział genialny ,czekam z niecierpliwością na kolejny .Pozdrawiam AYOMII<3 <3 .I weny DUŻO DUŻO weny . :)
Ja pierdole hahahahaha xD Tzn... To nie jest śmieszne, że Ci matka korki wyłączyła, ale to, w jaki sposób to napisałaś... brzuch mnie boli od wstrzymywania śmiechu, żeby nikogo nie obudzić xD Zniszczyłaś mnie tym hahahaha :D
OdpowiedzUsuńA rozdział... dawno tak dobrego nie napisałaś! Ale skomentuje należycie jutro, mam nadzieję, że się nie pogniewasz? Jestem tak padnięta, że nie mam już sił... :C
No to teraz mogę skomentować tak jak się komentować powinno :D (a przynajmniej spróbuje). I co do tych korków, dzięki bogu że blogger zapisuje automatycznie, gdyby nie to, to to wcale nie byłoby zabawne :C
UsuńDobra, przechodząc do treści rozdziału, w sumie cały rozdział pisany jest oczami Natsu - ale nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie, bardzo mi się podobało. Świetnie opisujesz chorobę dziewczyny, to jak ona widzi tą dziewczynkę... *psycho mode on* to jest straszne, ale jednocześnie zarąbiste :D Nie chciałabym mieć takiej choroby za żadne skarby świata...
Na początku wszyscy tacy źli byli na Salamandra, a teraz sam się prosił o to by ktoś mu przywalił, zrobił wyrzuty... Głuptas i tyle, raczej by mu to nie pomogło. Wystarczy, że będzie przy Lucynce... Moment, w którym obydwoje się budzą i słyszą krzyk Ayumi (dobrze napisałam? O.o), ta obawa blondynki i sama postawa roztrzęsionej tygrysicy oraz całej gildii... no serce mi pękało przy tym :C
A końcówka oczywiście epicka, w sumie co Natsu mógł sobie pomyśleć, skoro nie wiedział zbyt wiele o jej chorobie? Ale zrobiło się nie ciekawie. Teraz Lucyna się załamie tą sytuacją i się jeszcze gorzej poczuje x.x Przez tą dawkę wrażeń ona wykituje prędzej na zawał niż na tą swoją dziwaczną chorobę xD (dziwaczną, bo nikt do końca nie wiem co to może być).
Nie wiem czy lubisz happy endy, ale z tego co wiem to rozdziałów chcesz jeszcze co nieco wyskrobać, więc w głębi mojego serduszka liczę na szczęśliwe zakończenie (czyt. cudowne uzdrowienie xD). Nie wiem jak potoczysz to dalej, ale wierze że pociągniesz historię tak dobrze jak wcześniej :D
I rozdział może nie jest najdłuższy, ale do najkrótszych też nie należy. Mimo, że opisywałaś jedynie odczucia Natsu i stan Lucy to cała ta notka jest dla mnie bardzo treściwa i cholernie ciekawa ^.^ Moim zdaniem nadzwyczaj dobrze wyszedł Ci ten rozdział :)
No cóż... chciałam tu wyprodukować zacnie długi komentarz, ale chyba mi nie wyjdzie... Wszak, raczej napisałam wszystko co miałam :P
Życzę ci dużo czasu, weny i przyjemności z pisania, abyś dalej pisała dla nas tak dobre rozdziały :***
Siły wyższe są stanowcze. Jak ich nie słuchasz to ci korki wyjebują. Skądś to znam. I nadszedł czas na kolejny komentarz... Boshe to są tortury. Ale rozdział był zajebisty i ja już chyba nawet ogarnęłam dlaczego Lucy ma to coś. Kąpałam się w wannie i nagle olśnienia dostałam *.* Ale nie mówię, cicho siedzę ;x Jak już będzie dlaczego to Ci powiem co ja myślałam XDD Ale na razie. Życzę weny i mniej wyjebywanych korków :3
OdpowiedzUsuńO .. o.. oo.. kurwości.. no po tej końcówce to ja serce mam już w gardle normalnie.. Ejj.. w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńNie no masakra.. biedna Lucy.. tak się z tym męczy, że mnie aż w żołądku ściska.. chociaż to postać fikcyjna, to gdybym mogła to bym chętnie przyjęła większość jej cierpienia normalnie..
Mam nadzieję, że jednak uda się Lucy uciec przed domniemaną śmiercią.. co to będzie za opowiadanie bez niej? Ehh..
Ale rozdział ogólnie mówiąc wyszedł zajebiście, najlepszy! :D
Czekam na ciąg dalszy!
Całuję! ;*
Boże, Matko, Boże, Matko :___:
OdpowiedzUsuńZa to co robisz z Lucy mam ochotę tam przyjść do ciebie T-T
Jezu :___;
Mój ulubiony blog NaLu ;_______:
Zajebisty rozdział ;_________; Ale przerwać w takim momencie T^T. Masakra. .____.
Siedzę znudzona przez laptopem a tu nagle bum nowy rozdział. I tak czytam i czytam i stwierdzam, że moja cierpliwość nie wytrzyma czekania na następny. ;_:
A wiec pracowałam plan dostania się do twojego umysłu i dostania informacji co następnego rozdziału >:)
Jezu, jesu :_; Po prostu pośpiesz się XD (I mówię to ja... :_:)
Mam nadzieje, że Lucy nie dosięgnie śmierć D:
I że Natsu coś zrobi T-T Cokolwiek D:
No nic życzę weny XD I czekam na CDN :_;
I wielki HUG :3
Ja nie komentowałam? Serio :O Wstyd, wstyd, wstyd :( Rozdział czytałam, mocno chwycił mnie za serce, ale myślałam, że zostawiłam po sobie ślad.
OdpowiedzUsuńKurde, to naprawdę takie smutne... Salamander sam chciał, by się zezłościli na niego, głuptas. To, jak trzymał kruche ciało blondynki na rękach, to jak wszedł z nią do gildii, to spotkanie, ryczę :(( Stan blondynki jest tragiczny... Nie chcę, żeby umierała. Nie chcę, żeby tak bardzo cierpiała. Nie chcę, by więcej widziała tego potwora[?], przez którego chłopak pomyślał, że dziewczyna kierowała słowa do niego. I pytanie - co dalej? Lucy jeszcze bardziej załamię się, bo zraniła Dragneela? Co chłopak zrobi? Naprawdę nie da się nic zrobi? Dziewczyna umrze? Tyle pytań, zero odpowiedzi :O
Moment, kiedy Lucy chciała, aby Natsu ją przytulił był naprawdę słodki i chyba najbardziej pozytywny w całym rozdziale.
Pisanie z perspektywy Natsu wychodzi ci genialnie, naprawdę. :))))
Z gildii z każdego kąta żałość wylatuje. Naprawdę ta ponura i napięta atmosfera z gildii, te momenty, gdy narwanych magów pozbawia się uśmiechu. To takie smutne i jednocześnie pięknie, bo przepełnione tyloma uczuciami.
Kochana pragnę Ci życzyć mnóstwo weny :*
T.T Natsu....
OdpowiedzUsuńyghmm...
Durniu wracaj! To nie do ciebie było!!
Ta... tak właśnie darłam się do monitora po przeczytaniu tego rozdziału
Jednak rozdział bardzo mi się podobał ;)
Przeczytałam opowiadanie od początku i jestem zachwycona
Niesamowicie podobają mi się te wizje Lucy
Jestem dziwna bo kręcą mnie takie pseudo sceny ;D
Czekam cierpliwie na następny rozdział
Ściskam mocno, ślę wenę i pozdrawiam
Rozdział super czytam to 2 raz dla przypomnienia bo czekam na 41 rozdział i się nie pojawia ale ciekawi mnie rozmowa Lucy z Levy o czym ona z nią rozmawiała mam nadzieje ze nam to wyjaśnisz w którymś rozdziale :) weny
OdpowiedzUsuń