~*Lucy*~
Nagły hałas zbudził mnie ze snu. Jak oparzona podniosłam się do pozycji siedzącej. Zbite okno ? Spojrzałam na sprawcę tego zdarzenia.
- Cholera jasna ! Czy ty nie potrafisz zapukać do drzwi ?! - wydarłam się na różowo włosego który właśnie wszedł do mojej sypialni, przez ... otwarte już okno.
- No przepraszam, ale mówiłem ci żebyś zostawiała otwarte. - zaczął się nerwowo tłumaczyć.
- I POWIESZ, ŻE TO MOJA WINA ?!
- Nie no coś ty !!! - zaprzeczył lecz kiedy spotkaliśmy się spojrzeniem od razu przyjął inną taktykę. - Przepraszam, przepraszam ! To moja wina !!! - przestraszony skulił się chcąc uniknąć niepotrzebnych siniaków. Zirytowana ale też rozbawiona jego zachowaniem pociągnęłam go za szalik tak żeby usiadł obok mnie na łóżku.
- No dobra już dobra, nie gniewam się. - odetchnęłam ciężko.
- To co ? Przeprosinowe śniadanie ? - uśmiechnął się szeroko. - Mam nadzieję, że masz coś w lodówce, bo ... - i w tym momencie rozległo się burczenie w jego brzuchu. Było tak doniosłe, że postanowiłam się trochę z niego pośmiać.
- Będzie burza ? - spytałam jak gdyby nigdy nic wychylając się lekko w stronę zbitej szyby lecz nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
- Ha.Ha.Ha. - zaśmiał się ironicznie a ja już po prostu nie mogłam i sturlałam się z łóżka chcąc stłumić niepohamowany śmiech.
- To nie jest śmieszne ! - odburknął podpierając się na łokciu czekając aż skończę.
- Haha ! Wybacz ... Po prostu ... - i znowu wybuchłam ale tym razem już wstając. Spojrzałam na niego ocierają łezki w kąciku oka.
- To ja idę do kuchni a ty się ubierz czy ... coś tam ... - spuścił szybko ze mnie wzrok cały czerwony na twarzy a ja nie wiedząc o co mu chodzi spojrzałam w lustro.
- Aaaaaaa ! - wrzasnęłam piskliwie widząc na sobie cieniutką czarną halkę. - Z-zboczeniec !!! - krzyknęłam po raz drugi uciekając do łazienki, kiedy zdałam sobie sprawę z tego jak się na mnie spojrzał.
Wzięłam szybką odprężającą kąpiel i założyłam na siebie szlafrok gdyż zapomniałam ubrań. Kiedy grzebałam w mojej garderobie usłyszałam dźwięk zbitego szkła.
- Natsu co ty robisz ?!!!
- Śniadanie, siadaj. - odpowiedział z szerokim, wręcz zabójczym uśmiechem. Już nawet nie miałam siły pytać co zbił ... Podeszłam do niego kiedy odwrócił się do mnie plecami i stając na palcach spojrzałam mu przez ramię. Na całym blacie były rozłożone około dwa bochenki chleba pokrojone na skibki a Natsu aktualnie smarował masłem połowę z nich.
- Z czym chcesz kanapki ? - spytał beztrosko.
- Ty wiesz, że nas jest dwóch a nie dwudziestu ?! - zaczęłam mu wytykać. - Ja nie zjem więcej niż dwie kanapki !
- Te są twoje - wskazał na talerz z dwoma niezdarnie posmarowanymi skibkami. - A reszta dla mnie.
- Jesteś niemożliwy ! Ja przez ciebie zbankrutuje ... - uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, wyrażając tym samym rezygnację. Jednak kiedy uśmiechnął się do mnie tak słodko .... poczułam, że nogi mam jak z waty a mój gniew natychmiast się ulotnił. - Wystarczą z serem ... - westchnęłam ciężko z uniesionymi kącikami ust ku górze.
- Już się robi ! - odpowiedział i otworzył lodówkę. Po chwili postawił wszystko na stół. Może nie wyglądały one jakoś pięknie ale za to były smaczne. Kiedy już zjadłam zrobiło mi się chłodno. No w końcu nadal jestem w szlafroku i w dodatku w mokrych włosach ... Drgnęłam.
- Idę się ubrać bo ... - nawet nie wiem kiedy znalazł się przy mnie i objął mnie w pasie od tyłu.
- Już cieplej ? - wyszeptał mi do ucha a ja poczułam falę przyjemnych dreszczy przechodzących przez całe moje ciało.
- Zboczeniec ... - powtórzyłam bardziej zawstydzona kiedy objął mnie jeszcze mocniej.
- Ej no ... nie moja wina, że gustujesz w takich ubraniach. - zaśmiał się cicho.
- P-po prostu nie miałam co na siebie wczoraj włożyć ... - nie wiedziałam co powiedzieć. Po chwili poczułam jak wargami delikatnie muska moją szyję.
- N-natsu ? - jęknęłam zaskoczona. Teraz obrócił mnie przodem do siebie.
- Tęskniłem. - powiedział z uczuciem patrząc mi w oczy. Faktycznie ... dopiero sobie przypomniałam ... Przez te wszystkie "wydarzenia" w ogóle zapomniałam .. że on ... mnie opuścił ... Może nie był to jakiś szmat czasu ... ale jednak.
- Przestań. - powiedziałam stanowczo, próbując go od siebie odepchnąć. Na marne.
- Przepraszam za mój egoizm ... - przybliżył swoją twarz do mojej. - Przepraszam za wszystko ... - teraz nasze usta dzieliły tylko marne centymetry. Czułam jego gorący oddech, napinające się mięśnie na jego klatce piersiowej ...
Miałam mu to za złe ... To co zrobił ... i to co teraz ze mną wyprawia ... Nie mogłam tak dłużej ... chciałam mu wybaczyć ... powiedzieć cokolwiek. Nie potrafiłam. Nie mam pojęcia czemu. Dlatego dałam się ponieść emocjom ... Z chciwością wpiłam się w jego wargi a on z delikatnym uśmiechem odpowiedział na mój gest. Odwiązując moje jedyne odzienie przejechał dłonią po mojej tali aż zatrzymał się przy moim biodrze. Drugą ręką ujął mój policzek pogłębiając pocałunek. Z zadowolenia jęknęłam w jego usta ... a wtedy ...
...
Otworzyłam oczy ... tylko chwila moment a już zebrały się w nich łzy. To był ... sen ?? Automatycznie moja warga zaczęła drżeć jakbym miała zaraz popaść w histerię lecz nic takiego się nie stało. Czułam jak łzy spływają strumieniami po moich policzkach a ja nawet nie wydałam z siebie ani jednego dźwięku. Nie potrafiłam ... To zbytnio mną wstrząsnęło. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Aż tak za nim tęskniłam ..?
Rozejrzałam się od niechcenia po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Białe ściany, mdły zapach ... szpitalne łóżka i kroplówka do której zostałam podłączona. Szpital ... Dlaczego ? Nie miałam pojęcia. Czułam się strasznie słabo. Było mi cholernie zimno ... niepohamowane drgawki przejęły kontrolę nad moim ciałem. Znów o nim pomyślałam ... Gdyby tu był za pewne wskoczyłby mi do łóżka i mnie ogrzał. Brakowało mi tego ... tej przyjemności jaką roztaczał całym sobą ... lecz jego ... nie było ... Tak po prostu.
Chciałam się przekręcić na bok gdyż było mi nie wygodnie. Nie potrafiłam nawet poruszyć palcem. Nie czułam czucia ani w rękach ani w nogach. Spojrzałam prędko na boki. Byłam sama na sali. Chciałam coś powiedzieć ... zawołać kogoś ... ale miałam wrażenie jakby coś utknęło mi w gardle ... Nie przeszedł przez nie żaden, nawet najmniejszy dźwięk. Przerażona zaczęłam panikować. W sumie jak może wyglądać panika u praktycznie niepełnosprawnego człowieka ... Bałam się. W moich oczach był strach, tylko i wyłącznie strach.
W jednej chwili usłyszałam charakterystyczne skrzypnięcie drzwi. Odruchowo skierowałam wzrok w tamtą stronę.
- Obudziła się ! Pani Lucy się obudziła ! - zawołała szczęśliwa Marvell która zaraz znalazła się przy mnie. Zaraz za nią wbiegło kilka osób. Rozpoznałam ich ... w końcu to moi przyjaciele. Erza, Gray, Juvia i Levy.
- Co z nią ? - spytała szybko szkarłatnowłosa.
- Pójdę po lekarza ! - zakomunikowała niebiańska magini po czym wybiegła z sali.
- Lucy, jak się czujesz ? - spojrzałam na nią przestraszona. Nie mogłam nic powiedzieć. Nawet poruszyć ustami. - Lucyy ? - powtórzyła zaniepokojona. Jedyne na co mnie było stać to tylko poruszyć głową. Znów miałam wrażenie, że po moich policzkach spływają łzy.
- Nie martw się, dowiemy się co ci jest. Będzie dobrze. - próbował mnie podnieść na duchu Fullbuster. Zobaczyłam że wszyscy się uśmiechają w geście pocieszenia. Mnie również się to udało.
Właśnie wróciła Wendy z lekarzem.
- Dzień dobry. - przywitał się szybko. Nosz kurde uważaj bo ci odpowiem ... - tak ... właśnie to sobie pomyślałam ...
- Nie wiemy co jej jest. nie odezwała się ani razu. - odezwała się tym razem Levy. Martwiła się o mnie ... Jak wszyscy.
Mężczyzna który miał na około 40 lat zbadał mnie po czym westchnął.
- Może być w szoku. Nie wiem ile ... dzień, dwa, miesiąc,rok ... ale jest możliwość do zaniku funkcji fizycznych. Mimo szybkiej interwencji tej dziewczynki ... Ledwo udało nam się ją uratować. Oczywiście nic nie jest pewne. Po prostu muszę również was przygotować na najgorsze. - powiedział ze smutkiem.
- Rozumiemy. Dziękujemy bardzo. - odezwała się opanowana Tytania.
- Mimo wszystko to i tak szczęście, że się wybudziła. W większości takich przypadków ... jeśli osoba chora nie obudzi się po trzecim dniu od zabiegu ... przeważnie umiera.
- Juvia ma jeszcze pytanie ... - spytała ciekawa Juvia. - Czy wiadomo co do końca jest Panience Lucy ? To znaczy ... czy to mógł być objaw jakiejś choroby ?
- Ehhh ... tak naprawdę ... Byliśmy nawet światkami takich wypadków. Niestety nie mamy pojęcia co to do końca jest. Bynajmniej jest to choroba ... i to śmiertelna ...
Wszystko jakby zwolniło ... Poczułam jakby cały świat mi się zwalił na głowę.
- Czy to oznacza ... ? - zaczęłam bardzo ochrypłym głosem. Miałam wrażenie jakby zwolniła się blokada w moim gardle. Wszyscy spojrzeli w moją stronę. - że mam niewielkie szanse na przeżycie ?
- Są wręcz znikome ... - odpowiedział mi. To było perfidne ... zbyt perfidne ! - Jednakże ... już teraz wiem, że to się może zmienić. Jesteś pierwszą osobą która jak na razie to przeżyła. Nie wiem czy to szczęście ... nie mam pojęcia. Lecz proszę nie tracić nadziei. Wszystko jest możliwe, tym bardziej ... w Pani przypadku. - uśmiechnął się. Najwyraźniej był pewny tego co mówi. Mnie to nie przekonało ...
Wyszedł. Zostaliśmy sami.
- Nie przejmuj się tym co powiedział ...
- Będzie dobrze.
- Dowiemy się o co chodzi. - pocieszali mnie wszyscy.
- Nie możemy cię stracić, nie pozwolimy na to. - wszyscy się uśmiechali ... z mieszanymi uczuciami. Ze smutkiem, strachem, nadzieją, wsparciem. A ja ... tylko i wyłącznie rozczarowaniem ... Rozczarowaniem z powodu braku najważniejszej dla mnie osoby ... i to w takim momencie.
- Natsu ... gdzie jesteś kiedy cię potrzebuję ? - wyszeptałam dusząc się łzami którym już dawno dałam upust.
Rozejrzałam się od niechcenia po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Białe ściany, mdły zapach ... szpitalne łóżka i kroplówka do której zostałam podłączona. Szpital ... Dlaczego ? Nie miałam pojęcia. Czułam się strasznie słabo. Było mi cholernie zimno ... niepohamowane drgawki przejęły kontrolę nad moim ciałem. Znów o nim pomyślałam ... Gdyby tu był za pewne wskoczyłby mi do łóżka i mnie ogrzał. Brakowało mi tego ... tej przyjemności jaką roztaczał całym sobą ... lecz jego ... nie było ... Tak po prostu.
Chciałam się przekręcić na bok gdyż było mi nie wygodnie. Nie potrafiłam nawet poruszyć palcem. Nie czułam czucia ani w rękach ani w nogach. Spojrzałam prędko na boki. Byłam sama na sali. Chciałam coś powiedzieć ... zawołać kogoś ... ale miałam wrażenie jakby coś utknęło mi w gardle ... Nie przeszedł przez nie żaden, nawet najmniejszy dźwięk. Przerażona zaczęłam panikować. W sumie jak może wyglądać panika u praktycznie niepełnosprawnego człowieka ... Bałam się. W moich oczach był strach, tylko i wyłącznie strach.
W jednej chwili usłyszałam charakterystyczne skrzypnięcie drzwi. Odruchowo skierowałam wzrok w tamtą stronę.
- Obudziła się ! Pani Lucy się obudziła ! - zawołała szczęśliwa Marvell która zaraz znalazła się przy mnie. Zaraz za nią wbiegło kilka osób. Rozpoznałam ich ... w końcu to moi przyjaciele. Erza, Gray, Juvia i Levy.
- Co z nią ? - spytała szybko szkarłatnowłosa.
- Pójdę po lekarza ! - zakomunikowała niebiańska magini po czym wybiegła z sali.
- Lucy, jak się czujesz ? - spojrzałam na nią przestraszona. Nie mogłam nic powiedzieć. Nawet poruszyć ustami. - Lucyy ? - powtórzyła zaniepokojona. Jedyne na co mnie było stać to tylko poruszyć głową. Znów miałam wrażenie, że po moich policzkach spływają łzy.
- Nie martw się, dowiemy się co ci jest. Będzie dobrze. - próbował mnie podnieść na duchu Fullbuster. Zobaczyłam że wszyscy się uśmiechają w geście pocieszenia. Mnie również się to udało.
Właśnie wróciła Wendy z lekarzem.
- Dzień dobry. - przywitał się szybko. Nosz kurde uważaj bo ci odpowiem ... - tak ... właśnie to sobie pomyślałam ...
- Nie wiemy co jej jest. nie odezwała się ani razu. - odezwała się tym razem Levy. Martwiła się o mnie ... Jak wszyscy.
Mężczyzna który miał na około 40 lat zbadał mnie po czym westchnął.
- Może być w szoku. Nie wiem ile ... dzień, dwa, miesiąc,rok ... ale jest możliwość do zaniku funkcji fizycznych. Mimo szybkiej interwencji tej dziewczynki ... Ledwo udało nam się ją uratować. Oczywiście nic nie jest pewne. Po prostu muszę również was przygotować na najgorsze. - powiedział ze smutkiem.
- Rozumiemy. Dziękujemy bardzo. - odezwała się opanowana Tytania.
- Mimo wszystko to i tak szczęście, że się wybudziła. W większości takich przypadków ... jeśli osoba chora nie obudzi się po trzecim dniu od zabiegu ... przeważnie umiera.
- Juvia ma jeszcze pytanie ... - spytała ciekawa Juvia. - Czy wiadomo co do końca jest Panience Lucy ? To znaczy ... czy to mógł być objaw jakiejś choroby ?
- Ehhh ... tak naprawdę ... Byliśmy nawet światkami takich wypadków. Niestety nie mamy pojęcia co to do końca jest. Bynajmniej jest to choroba ... i to śmiertelna ...
Wszystko jakby zwolniło ... Poczułam jakby cały świat mi się zwalił na głowę.
- Czy to oznacza ... ? - zaczęłam bardzo ochrypłym głosem. Miałam wrażenie jakby zwolniła się blokada w moim gardle. Wszyscy spojrzeli w moją stronę. - że mam niewielkie szanse na przeżycie ?
- Są wręcz znikome ... - odpowiedział mi. To było perfidne ... zbyt perfidne ! - Jednakże ... już teraz wiem, że to się może zmienić. Jesteś pierwszą osobą która jak na razie to przeżyła. Nie wiem czy to szczęście ... nie mam pojęcia. Lecz proszę nie tracić nadziei. Wszystko jest możliwe, tym bardziej ... w Pani przypadku. - uśmiechnął się. Najwyraźniej był pewny tego co mówi. Mnie to nie przekonało ...
Wyszedł. Zostaliśmy sami.
- Nie przejmuj się tym co powiedział ...
- Będzie dobrze.
- Dowiemy się o co chodzi. - pocieszali mnie wszyscy.
- Nie możemy cię stracić, nie pozwolimy na to. - wszyscy się uśmiechali ... z mieszanymi uczuciami. Ze smutkiem, strachem, nadzieją, wsparciem. A ja ... tylko i wyłącznie rozczarowaniem ... Rozczarowaniem z powodu braku najważniejszej dla mnie osoby ... i to w takim momencie.
- Natsu ... gdzie jesteś kiedy cię potrzebuję ? - wyszeptałam dusząc się łzami którym już dawno dałam upust.
~*~
2 miesiące później ...
Liczne badania i testy ... Dzień w dzień. A ona ledwo się trzyma. Blond włosa dziewczyna o czekoladowych oczach i niegdyś promiennym uśmiechu to była przeszłość. Niedawna przeszłość. Jej włosy stały się szorstkie i lekko poszarzałe, brązowe oczy pełne blasku zaszły gęstą mgłą ... a uśmiechu na jej twarzy jak nie było, tak nie ma. To wszystko od czasu odejścia pewnego chłopaka. Natsu Dragneela.
Niektórzy z gildii zaczynają go o wszystko obwiniać. W końcu to ona spędzał z blondynką więcej czasu. Musiał coś zauważyć ... coś co się z nią działo. A nawet jeśli ... to po prostu pożegnał się i poszedł " w długą". Jej przyjaciele zaczynają sądzić, że to naprawdę przez to ... Lekarz również tego nie wyklucza. Delikatne załamanie psychiczne mogło tylko jeszcze bardziej pogorszyć sprawę. Lecz ona go o nic nie obwiniała. Teraz, właśnie w tym momencie cieszyła się, że go nie ma ... że nie musi jej oglądać w tym stanie. Teraz kiedy powoli zostają z niej same skóra i kości. Blada cera, cienie pod oczami i popękane usta. Nikt nawet nie śmiał powiedzieć nic o tym jak wygląda. Ona sama o tym doskonale wiedziała ... brzydziła się siebie. To tak jak nie ona. Brak zaczerwienionych policzków i jakiegokolwiek ciepła ciała. Sama bladość i chłód. Mało się odzywała ... jej to było całkowicie niepotrzebne.
Właśnie wracała ze swoją grupką przyjaciół z sąsiedniego miasta. Upierali się żeby iść do najlepszych lekarzy we Fiore. Niestety nikt nie powiedział żadnej pozytywnej wiadomości. Wszyscy dobrze znali te przypadłości. W ostatnich czasach nastąpiło przez to niesamowicie dużo zgonów. Jednak wszyscy znając dotychczasowe zmagania Heartfili z tą nieznaną chorobą ... nie wykluczają szczęśliwego zakończenia.
Mimo doskonale wygospodarowanego czasu, nie zdążyli na ostatni pociąg do Magnolii. Teraz wszyscy obwiniali siebie, żeby blond włosej się nic nie stało.
- Słuchajcie ... nie przesadzacie za bardzo ? - odburknęła obrażona dziewczyna która była niesiona przez Ayumi na swoim grzbiecie.
- Siedź cicho. Mnie też się ta sytuacja nie podoba. Czuje się jak koń. - ta również naburmuszona szła z wielkim fochem. Mimo wszystko ona również się o nią martwiła. Nie potrafiła inaczej.
A całe towarzystwo rozbawiały humorki chorej dziewczyny. Chociaż przez chwilę się mogli pośmiać. W innych chwilach robili co mogli dla niej. Natomiast ją to już zaczęło irytować.
- Czuję się jak kaleeekaaaa ! - westchnęła zła i wtuliła się w mięciutkie futerko przyjaciółki.
- Lucy, jesteś już dosyć osłabiona. Chyba nie pomyślałaś, że pozwolę ci iść o własnych siłach hmmm ? - spojrzała na nią Scarlet karcącym wzrokiem.
- Nie, proszę Pani - przełknęła ślinę przestraszona blondynka.
Wszyscy co jakiś czas ... jak nie przez cały czas ... spoglądali na dziewczynę czy nie mdleje. Ostatnio zdarzało się to coraz częściej. I to nawet w takich momentach kiedy wydawało się, że będzie już tylko lepiej. Izumi siedziała razem z Heartfilia na grzbiecie tygrysicy. Jeśli młoda magini by spadła mogła by się połamać ... Jej organizm był na skraju wytrzymania a kości bardziej kruche niż u niemowlaka.
Szli tak już jakiś czas. Robiło się coraz ciemniej i chłodniej.
Kiedy Ayumi wyczuła znajomych zapach, jej sierść natychmiast się najeżyła. Fullbuster widząc jej zachowanie po częsci zrozumiał. Wziął szybko blond włosą na ręce i przytulił by nie zmarzła. Zwierze w zawrotnym tempie pognało przed siebie. Warczało przy tym wściekle wytężając swoje błękitne tęczówki w ciemności. Znajdując się dostatecznie blisko zaatakowała owego osobnika.
- Co do ... ?!!! - usłyszała dobrze znany głos.
- Wiedziałam !!! Ty ... ! - położyła łapy na torsie zaskoczonego chłopaka.
- Ooooo ! Ayumi ! Miło cię widzieć !!! - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic różowo włosy.
- Co ty sobie wyobrażasz ! Zostawiasz przyjaciół a teraz się ze mną tak po prostu witasz ?! - warknęła przeciągle. - My się nie znamy długo ... ale już straciłeś u mnie szacunek ... a co dopiero u nich ... - Gdy to powiedziała za nią pojawili się jego przyjaciele. Erza, Juvia, Levy, Gajeel, Cana, Izumi, Wendy, Carla, Happy. Nie przejął się nawet brakiem jego odwiecznego rywala. Jedno go interesowało ... a dokładniej jedna osoba.
- Skoro wszyscy tu jesteście ... to gdzie jest Lucy ? - spytał podejrzliwie, nawet nie zwracając uwagi na wcześniej wypowiedziane słowa. Wszyscy wcześniej wpatrywali się w niego ze wściekłym wzrokiem lecz kiedy spytał o młodą Heartfilie ... spuścili głowy w dół. Ich zachowanie zaczęło go niepokoić.
- Zadałem pytanie ... gdzie jest Lucy. - on nie pytał ... był stanowczy. Podniósł się do pozycji pionowej.
Zaraz za nimi przyszedł czarnowłosy z wspomnianą dziewczyną na rękach. Trzęsła się.
- Co jej się stało ?! - spytał zdenerwowany.
- Teraz cię to obchodzi ?! Dopiero teraz sobie o niej przypomniałeś ?! O nas ?! - wytykał mu równie zdenerwowany.
- Ucisz się ! Chcę wiedzieć co jej jest ! Dlaczego ...
- Dlaczego ją wtedy zostawiłeś ?! - wtrąciła im się w kłótnie Tytania. Teraz i ona dała upust emocją. Z jej oczu wypływały łzy. - Zdajesz sobie sprawę z tego jak ona się czuła ?! Jak my się czuliśmy wiedząc że znowu sobie odszedłeś ?! Bardzo prawdopodobne, że jest w tym stanie przez ciebie !!! - wyrzuciła z siebie to co dusiła od dawna. Nikt nigdy w Fairy Tail nie oskarżał o nic żadnego z członków. Zawsze sobie wszyscy pomagali i wspierali. A teraz ... Wszystko się zmieniło ... wtedy kiedy dowiedzieli się tej smutnej wiadomości.
- Przeze mnie ?! Ja nawet nie wiem co jej jest ! Skąd mam wiedzieć, że to nie wasza wina ?!
- My przy niej byliśmy przez cały czas ... Ale nie udało nam się zastąpić ciebie. - wysyczał wyprowadzony z równowagi mag lodu.
- P-przestańcie ... Proszę. - wyszeptała słabo blondynka. - Gray, czy możesz mnie puścić ?
- Ale ... - chciał zaprzeczyć lecz widząc jej zaciśnięta pięść na jego koszuli zrezygnował i uległ. Nawet taki mały gest potrafił ją wykończyć. Ostrożnie ułożył ją na ziemi. Zachwiała się lecz dzięki pomocy Fullbustera nie upadła. Po woli stawiała kroki w stronę skołowanego Dragneela. Tak jak dziecko które od niedawna dopiero zaczęło stawać na własnych nogach. Przeraził się jej stanem ... Straciła z jakieś trzy razy na swojej wadzę. Doskonale widoczne kości policzkowe, blada jak ściana skóra, cienie pod oczami, i kończyny tak chude jak patyki. Ledwo doszła do niego po czym wręcz upadła mu w ramiona. Przytuliła go tak mocno jak tylko mogła. Z westchnieniem uroniła kilka kropel łez. A on nawet bał się odwzajemnić gest. Na pierwszy rzut oka widać było jak bardzo jest krucha.
- Lucy ... - tylko tyle zdołał wypowiedzieć.
- Witaj Natsu. - odpowiedziała mu odrywając się od niego ... Z uśmiechem. Z uśmiechem którego ostatnio nikomu nie okazywała. Tak jakby chciała go zostawić właśnie dla niego. - T-tęskniłam ... - z trudem ujęła jego policzek. Ze smutkiem i przerażeniem wpatrywał się w nią ... Nigdy nie widział jej w takim stanie ... nigdy nie chciał.
- Czy ktoś mi powie dlaczego ... ? - chciał się dowiedzieć o co chodzi lecz wszyscy wręcz machinalnie zaprzeczyli ruchem głowy. Z ust swojego odwiecznego rywala wyczytał tylko jedno słowo : Później ...
- Cieszę się ... - wyszeptała ledwo słyszalnie ochrypłym głosem. - że będę mogła ten rok spędzić również z tobą. - szeroko uśmiechnięta, jej oczy jakby odzyskały choć odrobinę blasku ... stała tam ... i niczego mu nie wytykała ... cieszyła się. - Chcę po prostu ... żeby ten ostatni rok, był najlepszym w moim życiu.
Ostatni rok ? ... Dla kogo ? Dla niej ?! ... Nie to nie może być prawda ... a jeśli ... ? Nie. On zawsze się mylił. Więc dlaczego teraz miałby tak to zrozumieć ... ?
Zasnęła oparta na jego klatce piersiowej z uśmiechem. Wziął ją na ręce i przytulił do siebie delikatnie. Ruszył w stronę gildii. Znów w jego oczach zagościły łzy, jednak tylko jednej kropli pozwolił opaść na policzek.
- Jeśli to prawda ... Nigdy sobie tego nie wybaczę ...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szczerze ? To myślałam, że będzie to dłuższe ;____; Mimo wszystko jestem zadowolona z tego rozdziału ^_^
Wiem, że to nie jest takie jak zwykłe Fairy Tail ... no ale to moja historia ... Jednak mimo wszystko nie chcę nikogo zawieść więc jeśli komuś się coś nie podoba to mówcie śmiało !
Wiem że rzadko pisze no ale szkoła i wgl i wgl ... ; / Ehhhh no nic ... Mam nadzieje, że wam również się to podobało. Ja na przykład jaram się tym rozdziałem jak oszalała XD
Zostawiam wszystko waszej ocenie ;*
Pewnie będzie tu sporo błędów lecz mam nadzieję, że nie aż tak rażących w oczy ; /
Gomen za wszystko i do następnego ! ; )
Szczerze ? To myślałam, że będzie to dłuższe ;____; Mimo wszystko jestem zadowolona z tego rozdziału ^_^
Wiem, że to nie jest takie jak zwykłe Fairy Tail ... no ale to moja historia ... Jednak mimo wszystko nie chcę nikogo zawieść więc jeśli komuś się coś nie podoba to mówcie śmiało !
Wiem że rzadko pisze no ale szkoła i wgl i wgl ... ; / Ehhhh no nic ... Mam nadzieje, że wam również się to podobało. Ja na przykład jaram się tym rozdziałem jak oszalała XD
Zostawiam wszystko waszej ocenie ;*
Pewnie będzie tu sporo błędów lecz mam nadzieję, że nie aż tak rażących w oczy ; /
Gomen za wszystko i do następnego ! ; )
Ja ne ! :*
To takie okrutne i smutne :c Lucy nie może umrzeć, no przecież bo co będzie z Natsu i wszystkimi! Ale i tak super piszesz, oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńRozdział super, ale ja się popłakałam, łzy mi leciały ciurkiem T.T Lucy nie może umrzeć....Mam nadzieje, że stanie się cud. A teraz do rozdziału... super!
OdpowiedzUsuńZnowu ? :cc przeciez Lucy już była chora miała zwidy i krwotoki a teraz ? Straciła cały urok ;c a do tego wszyscy obwiniają Natsu :( znaczy on też jest winny ale nie wszystkiego ! Może jakoś jej pomoże co ? Było by na prawde wspaniale, gdyby okazało się że jej stan staje się lepszy :) mam nadzieję, że coś na to poradzisz ;* i żeby wena Cie nie opuszczała ;*
OdpowiedzUsuńChyba nie masz zamiaru uśmiercać mi tu Lucy .Rozerwałabyś mi serce .Rozdział super ,czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńJ-ja... Ja tylko ryczę... to nic złego prawda, Kami? To tylko łzy.
OdpowiedzUsuńShiro: Sha... pfffff *śmieje się jak dureń* Ty ryczysz debilko? Nie mogę! XDD
Zamknij się Shi! *jebie jej po twarzy klawiaturą* nie zabij Lucy nam... JAK MOŻESZ TAK SOBIE ŻARTOWAĆ KAMI!? Ale chociaż dodałaś rozdział! <3 Nie wiem co teraz myśleć, ale jestem pewna, że dzięki Tobie zaliczę kolejną nie przespaną noc.
Shiro: pfff *śmieje się*
*rozpryskuje jej ciasto na ryjcu* Nie idziesz jutro na parówkę w cieście z Nami, ani na naleśniki francuskie! Weny Kami! I jej nie zabij! <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNabije Ci teraz 20000 wejśc, ok Kami? :3 <333
UsuńKochana, nie wiem co powiedzieć. Czasu brak mi jak zawsze, a ja chciałam skomentować Twojego bloga :C Pewnie wyjdzie krótko. Wiedz jednak, że uwielbiam Twojego bloga za oryginalność! Rozdział zajebisty, ale to żadna nowość. Mam jednak nadzieję, że nie uśmiercisz Lucy >.< To tak cholernie smutne i wręcz boli jak czytam o tym wszystkim. ;/ Kochana życzę weny :*
OdpowiedzUsuńNo to się postarałaś :D Mi generalnie podobają się fanficki odbiegające od standardowego FT, więc jestem zadowolona :) Tylko strasznie żal mi blondyny..
OdpowiedzUsuńZ początkiem rozdziału nie wiedziałam o co chodzi, ale szybko domyśliłam się, że to sen. I miałam racje ;P
Ale potem było coraz smutniej i smutniej, ten szpital i osłabiona do granic możliwości Lucy... przed oczami mam kościotrupa z blond wyliniałymi włosami, nie wiem czemu xD Liczę jednak na to, że Lucy jakoś wyzdrowieje i jestem bardzo ciekawa cd. ;)
Cudny cudny cudny!
OdpowiedzUsuńTroszkę szkoda mi Lucy ;-;
Zapraszam do mnie: http://bolesnelimbo.blogspot.com/