----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Wszystko w porządku ? - spytał jeden z gwiezdnych duchów.
- Nic mi nie jest Capricornie - uśmiechnęła się pewna osoba. Była to piękna, młoda kobieta. Miała łagodne, brązowe oczy i długie blond włosy spięte na czubku głowy. Posiadała smukłe, zgrabne ciało przyodziane elegancką różową suknią. Jej materiał dzielił się na grube i cienkie warstwy o różnych odcieniach różu. Tą piękność przyćmiły delikatne bladości i cienie pod oczami. Wychudzona twarz i widoczne kości policzkowe. Nie wyglądała zbyt dobrze.
- Ależ Pani ... - zaczął ponownie.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Nie musisz zwracać się do mnie tak oficjalnie. - zaśmiała się cichutko. Mimo wszystko jej głos był zachrypnięty. - Teraz twoją Panią jest Lucy. O mnie się nie martw. Puki tu przebywam wszystko jest w porządku. - Westchnęła i opadła na wielkie łoże które było całe w miękkim pierzu. Wiśniowy baldachim powiewał lekko na wietrze.
- On ma rację. Źle Pa ... Źle wyglądasz Laylo. - poprawił się gwiezdny duch który właśnie pojawił się obok. Miał rude włosy a obrany był w czarny garnitur.
- Niezmiernie się cieszę, ze tak się o mnie martwicie ale nic nie da się zrobić. - jej twarz posmutniała.
- Przecież możemy powiedzie ...
- Nie. - zaprzeczyła spokojnie. - Nie będę jej narażać. Powinnam ją chronić a nie sprawiać, ze cierpi.
- Jesteś tutaj ... Tak nic nie zrobisz. Wiem, że tak trzeba ale ... gdybyśmy ją o tym poinformowali to wyruszyła by tam natychmiast.
- Nie można ryzykować ! Nawet jeśli by się to udało, nie mamy pojęcia jaka jest dawka tego lekarstwa. Jeśli będzie na jedną osobę ... To chyba nie myślicie, że narażę własną córkę na takie katuszę ?! Tylko po to żeby samej się wyleczyć ?! - wstała gwałtownie do pozycji siedzącej sprawiając, że kilka z piór uniosło się w górę, powoli szybując w powietrzu. Atmosfera była dość niezręczna.
- Niedługo zaczną się pierwsze objawy. Tak jak u Ciebie ... - wtrąciła się Aquarius. Jak zwykle spokojna i poważna a jednocześnie przerażająca.
- Trochę szacunku ! - oburzył się koziorożec.
- Zamknij się kozibrudko ! - zdenerwowana odpowiedziała mu krzykiem.
- Ty ... ty nie wdzięczna .. - warknął przeciągle.
- Uspokójcie się - poprosiła łagodnie kobieta. - Loki, ty jesteś najbardziej zżyty z moją córką ... Mógłbyś jej proszę pomóc ? Oczywiście gdy nadejdzie czas.
- Pewnie. To jest naprawdę zadziwiające jak się o nas troszczy. Musimy jej to wynagrodzić. - uśmiechnął się i ułożył ręce na ramionach nadal zdenerwowanych gwiezdnych duchów. - Ma dobre serce ... Po tobie.
- Dziękuje wam bardzo. Nie wiem co bym bez was zrobiła. - objęła delikatnie swoich przyjaciół. Wszystkim poprawił się humor. Jednak nadal martwiła ich ta kwestia choroby.
- Capricornie, po pojawieniu się objawów ... ile zostanie jej czasu ? - na powrót jej twarz posmutniała.
- Z informacji które zebrała Aries, wynika na to, że nie więcej niż rok.
- Soka ... - podniosła kilka pierzy i okręciła je miedzy palcami.
- Ty palancie jak możesz mówić to tak spokojnie ?! Lucy za jakiś czas będzie umierać ! W ogóle cię to nie rusza ?! - zirytował się Leo. Miał żal za jego opanowanie, cholernie wkurzające opanowanie.
Nikt nie zwrócił uwagi na jego słowa ... Tak jakby ich nigdy nie było.
- Możesz poprosić tutaj Aries ?
Koziorozec posłusznie skinął głową i wyszedł przez ogromne fioletowe wrota. Po kilku minutach powrócił z dziewczyna okrytą różowiutkim puchem.
- Chciała mnie Pani widzieć ? - zapytała bardzo nieśmiało.
- Tak. Chciała ci podziękować za informacje które zdobyłaś. Dużo to dla mnie znaczy. Jednak boję się, że nie starczy czasu .. na to wszystko ... - westchnęła. Widzieli jak ja to zdołowało. Mimo tego na jej ustach zawsze widniał uśmiech. Zawsze potrafiła wykrzesać z siebie choćby cień pozytywnych myśli. Gdyby nie to ... to nie była by sobą.
- Proszę się martwić. - zaczęła tym razem spokojnie Aquarius. - Na pewno cos wymyślimy. Z wielka chęcią pomożemy jej to znaleźć.
- Jest jeden problem. - odezwał się zmartwiony Lew. - Nadal nie wiemy czym to jest.
- I właśnie o to cię jeszcze chciałam poprosić Aries. Podołasz temu ?
- P-postaram się. M-mogę już iść ? Sumimasen ! - jęknęła przejęta.
- Nie ma sprawy, leć już - zaśmiała się. - A co do mojej córki, to powiedzcie mi proszę co tam u niej ? - wstała powoli i otrzepała suknie. Niesforny kosmyk jej blond włosów uciekł z podpiętego koka i opadł na śniadą cerę.
- Dzięki Tobie wszystko jest już dobrze. Żyje i ma się dobrze. - odpowiedział jej Leo z wyraźną ulga w głosie.
- Tak się cieszę ... - wydawało się jakby kamień spadł jej z serca. - Nadal nie wiem kto i dlaczego czyha na jej życie. Bardzo mnie to martwi.
- Prawdopodobnie ten sam mężczyzna co 6 miesięcy temu.
- Już dwa razy uszła z życiem. Nie dam rady jej pomóc następnym razem. - załamana złapała się za głowę. Ciężko jej z tym było.
- Dość już zrobiłaś Laylo. ( aut. Czy wiecie o co chodzi ? :D Czy jeszcze nie za bardzo ? >.> ; p )
- T-to prawda ... ale gdybym naprawdę wtedy zmarła .. ona też by nie przeżyła. Co dzień myślę jak jej to potem wyjaśnię ... Cześć kochanie to ja twoja mama ? Żyje i przepraszam, że nie byłam przy tobie w najważniejszych momentach w twoim życiu ? - prychnęła.
- Musisz się uspokoić. Nie możesz popełnić tego samego błędu co Lucy. - odezwał się Koziorożec. Dopiero po czasie zdał sobie sprawę z tego co zrobił.
- Cholera zgłupiałeś ?! - warknął Leo. Capricorn tylko westchnął.
- Co ? - przestraszyła się blondynka. Powiedzcie, że to nieprawda ... Proszę ... - opadła na kolana brudząc przy tym różową suknie.
Obydwoje spuścili głowy wyrażając skruchę.
- Aquarius ?
- To prawda. - nie zdołała nic powiedzieć. Jej się to również nie podobało. Oczywiście, Lucy bardzo ją irytowała, lecz kochała ja na swój sposób.
- Nie, nie, nie. To nie tak miało być !
- Spokojnie ... nie pozwól wypłynąć emocjom na zewnątrz. Tego nie przeżyjesz. - starał się ją uspokoić koziorożec. Layla na powrót wstała i zaczęła oddychać głęboko.
- Trzeba coś z tym zrobić. Gdy wystąpią objawy, będzie osłabiona fizycznie a co najgorsze ... psychicznie. Tego nie wygra. - już spokojnie rozpoczęła analizowanie wszystkich zebranych informacji.
- Możemy zmanipulować jej umysłem na tyle żeby zapomniała o swej drugiej podświadomości. - zaproponował Loki. Nie był to najlepszy pomysł ale nic innego nie wpadło mu do głowy.
- Nie możemy. To zbyt ryzykowne. - poprawiła go " Nosicielka wody". Z nudów obracała w dłoniach swój niebieski artefakt przypominający wazon.
- Pomyślimy jutro. Teraz chce wiedzieć jak najwięcej co wydarzyło się od ostatnich kilku dni.
- O wszystkim ? - speszył się Leo, który obserwował młodą Heartfilie na prośbę jej matki.
- Ze szczegółami proszę. - uśmiechnęła się promiennie.
W kilka minut opowiedział jej to co się wydarzyło w życiu dziewczyny po jej wybudzeniu ze śpiączki. Heartfili na początku niewzruszona tym ... lecz po chwili zaczęła cichutko chichotać.
- Co panią tak bawi ? - zirytował się Capricorn który również wysłuchiwał opowiadania Lwa.
- Nic, nic - otarła łezki z kącika oka. - Po prostu to jak moja córka reaguje na tego chłopaka ... - zaśmiała się a gwiezdne duchy patrzyły na nią z zaskoczeniem. - Jest jeszcze młoda. Nie ma pojęcia co robi. Ale z tego co słyszę ... jest szczęśliwa. - Humor powrócił na dobre. - Jak on ... ? Natsu, prawda ?
- To dobry chłopak. Nie masz się o co martwić. - wyszczerzyła się wodnik. Dwójka przyjaciół spojrzała na nią z jeszcze większym zaskoczeniem.
- Czy to naprawdę te same osoby ? - spytał poirytowany Leo poprawiając okulary.
- Co do Pani Layly to raczej tak, ale co do niej ... To to nie osoba, cuchnie od niej rybą. - wyszeptał wrednie koziorożec zatykając sobie nozdrza.
Oko Aquarius niebezpiecznie zabłysło. Wkurzona na amen skierowała swoją wazę w dwójkę " chłopaków ".
- SŁYSZAŁAM DEBILE !!! - ogromny strumień wody wystrzelił w ich kierunku zmywając ich przy tym z pola widzenia.
Otrzepała swój łuskowaty ogon i zwróciła się do kobiety.
- Nie będę wredna ... - mruknęła i przejechała dłonią po wieczku od wazy. Chwile później pojawił się w niej obraz. - Popatrz. - szepnęła podając jej artefakt.
- Mama mówiła mi ... - zaczęła powoli. - że ludzie przychodzą i odchodzą ... A rodzina zawsze zostanie. - Spuściła głowę w dół. - Jak teraz o tym myślę, to chyba to nie była prawda.
Zrobiło jej się głupio ... Po tym co jej zawsze powtarzała ... Odeszła ... Bez pożegnania ...
- Spójrz Mamo ... Mam najwspanialszego przyjaciela na świecie. - smutny uśmiech przyćmiły radosne promienie słońca. - ... Którego kocham całym sercem. - złożyła dłonie i przywarła nimi do klatki piersiowej, a dokładniej ... w miejsce położenia serca. - Kocham cię. Ciebie tato, też.
Z wzruszenia w jej oczach pojawiły się łzy. Oddała wazę właścicielce.
- Dziękuje ... Tak dawno nie widziałam jej twarzy ... - objęła ją delikatnie. Wodnik delikatnie się uśmiechnęła po czym zostawiła Layle z własnymi myślami.
- Też cię kocham słoneczko. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. - wyszeptała i ruszyła tylko w sobie znanym kierunku.
~*~
Od jakiegoś czasu siedzieliśmy już w gildii. Od rana przybyło sporo osób. Tłok był większy niż zazwyczaj. Właśnie siedziałam z dziewczynami plotkując o wszystkim i o niczym co nam tylko ślina na język przyniosła. Natsu i Gray jak zwykle się tłukli. Wszystko w jak najlepszym porządku. No, nie tak do końca ...
Nagle wszystko ucichło. Widziałam ruch warg Erzy i Wendy dyskutujące o czymś. Widziała stoły i krzesła ,które powinny z hukiem opaść na ziemię. Lecz nie słyszałam żadnego dźwięku. Nic. Cisza.
Dopiero po chwili usłyszałam czyjś cichy szept.
- Też cię kocham słoneczko. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze.
Siedziałam jak wryta. Przesłyszało mi się ?
- Mamo ... ? - mruknęłam pod nosem. Nie. Jestem pewna, że ją słyszałam. Uśmiechnęłam się delikatnie .. tak szczerze ... i pierwszy raz od dłuższego czasu ... tak radośnie. Znów wrócił mi słuch. Nadal nie wiedziałam jak to się stało ale słyszałam jej głos. Głos własnej matki.
Szczęśliwa wróciłam do rozmowy ... jednak zaraz pożałowałam, że znów wszystko słyszę ... ponieważ ... - NAAAATSUUU !!! - cała gildia osłupiała. Przerażeni pochowali się pod stoły i krzesła, za ladę lub po prostu uciekli z budynku. Byłam z tej grupy pod stołami. Rozejrzałam się wokoło aż tu nagle zobaczyłam cos czego nigdy nie zapomnę ...
Dragneel latał po pomieszczeniu szukając jakiejś kryjówki lecz wszyscy go z każdej wyganiali aż został całkiem sam na środku pomieszczenia. Trząsł się cały ze strachu a z jego czoła spływały krople potu.
- Gdzie jest ten narwaniec ?!!! - znów potężny wrzask. Nagle wyleciały drzwi z zawiasów ! Prawdopodobnie to te z gabinetu mistrza. Taaaa ... można się było tego spodziewać. Niski starzec wyszedł na piętro wyżej. Nie musiał się nawet rozglądać a już znalazł poszukiwanego. Stał sam. Całkiem sam.
- TY IDIOTO !!! - jego malutka pięść stała się prawdziwym gigantem który z wielkim hukiem wbił biednego Natsu w podłogę.
- Z-za co to ? - jęknął lekko żywy.
- Nie myśl, że zapłacę za to co zrobiłeś w tamtym klubie ty ... !!! - od okropnych wulgaryzmów zatrzymała go Mirajane.
- Mistrzu nie wolno. - upomniała go kiwając groźnie palcem.
- O-oczywiście Miruś ! - przerażony ucichł i zszedł po schodach w dół.
- Sam za to zapłacisz wiec teraz jazda na misję ! - znów zaczął drzeć się w niebogłosy.
- Aye ... - podniósł drżąca rękę która po chwili znów opadła na dół.
- I masz iść sam. - warknął Makarov.
- Cooo ?! - wstał jak poparzony. Ten to chyba nigdy się na nic nie zgodzi ... - Ale misja w pojedynkę są strasznie nudne !!! - awanturował się tupał nogami jak małe dziecko.
- Nie interesuje mnie to !
- No ale nawet nie ma Happego ... - Nagle zauważyłam jak ten głupek spojrzał na mnie kontem oka. Miał wredny uśmieszek na twarzy. Zaczęłam natychmiast kiwać głowa to w lewo to w prawo. Złożyłam nawet ręce w błagalnym geście ! No bo co miałam zrobić ?! Zaraz jeszcze mnie w to wrobi !!! >.<
- Ale mistrzu ! Lucy tez przy tym była, to też jej wina ! - wskazał palcem na stół pod który chowałam się wraz z Wendy i Erza.
Makarov jednym ruchem wyrzucił stół do góry a Marvell wraz z Tytanią natychmiast uciekły. No pięknie ...
- Ty wredny ... - warknęłam na Dragneela.
- Biedna Lucy ... Tak cię wrobił ... - pokiwał rozbawiony głową - No nic mam nadzieje, że przypilnujesz go.
- A mam wybór ?
- Nie - uśmiechnął się jakby nigdy nic i usiadł na ladzie baru. - A tutaj macie misje - rzucił mi kartkę z informacją. Jak na zawołanie, cała czerwona ze złości ruszyłam w kierunku przerażonego moim zachowaniem chłopaka.
- Nogi ci z dupy powyrywam !!! - wydarłam się ruszając w pościg za uciekającym Smoczym Zabójcą.
...
- No nie dąsaj się na mnie ... - jęknął różowowłosy, który rozmasowywał ogromnego guza na głowie.
- Zamknij się. Wrobiłeś mnie w to ! - zirytowałam się. No ... chyba to normalne prawda ?
- Marudzisz ...
- Cicho !
Po kilku minutach dotarliśmy pod mój dom.
- Czy to źle, ze chciałem spędzić z tobą więcej czasu ? - wyszczerzył się ukazując swoje białe kły. Dlaczego jak to robi to wręcz nogi się pode mną uginają ?!
- Mogłeś chociaż zapytać mnie o zdanie ... - mruknęłam zawstydzona.
- Przyjdę po ciebie za godzinę ! - zawołał na odchodne.
- Głupek - wyszeptałam z uśmiechem po czym poszłam się przygotować.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział misiaczki wy moje ! ^^ Cieszycie się ? Bo ja bardzo ! :p Wreszcie mogę przejść do większej akcji a nie te nudy które wam do tond powypisywałam >.>
Czyta to w ogóle jeszcze ktoś ? ; c
Mam nadzieje, że się podobało ;D Nie wiem czy zauważyliście ale co nieco się tu powyjaśniało XD Reszta przyjdzie z czasem :p Nie martwić się ! <3 Buziaki i pozdrowionka ! ; *
Ja ne ! :*
Jak możesz wątpić w to, że to ktokolwiek czyta, hmm ? :>
OdpowiedzUsuńPierwsza część rozdziału taka tajemnicza, aczkolwiek z nutą rozbawienia. :> Te rozmowy między duchami - bezcenne. Uśmiałam się jak nigdy. No, ale poważny ton Layli wbił mnie w ziemie. Wiele pytań kłębi mi się w głowie, tzn. część się wyjaśniło, ale dalsza część to jedna wielka zagadka!
Akcja w gildii również dobra! To, jak chłopak wrobił Lucy, przepiękne. Ciekawi mnie co to za misja! ach, już nie mogę się doczekać.
Kochana, weny i jeszcze raz weny! :)) Nie wątp we własne możliwości i w czytelników.
Tulę mocno.
Pewnie, że czyta!
OdpowiedzUsuńDzięki pierwszej części... z jednej strony jakby się trochę wyjaśniło,są domysły, ale z drugiej jest jeszcze więcej niewiadomych. Jednak rzeczywiście wszystko dąży do wyjaśnienia tej sprawy co mnie z jednej strony cieszy, ale to co tam było.. napawa mnie również strachem. Aquarius najlepsza xD
Makarov najlepszy ^.^ I to jak Natsu wrobił Lucy... powiem Ci, to był taki moment typowo w stylu Fairy Tail jakich mi ostatnio troszkę brakuje :D Dziękuje Ci więc za to ^.^ I oczywiście ja też się ciesze, że dodałaś rozdział! Tym bardziej, że taki fajny :)
Weny moja droga :*
No no no kurde no....
OdpowiedzUsuńNie było mnie troche a tu taki rozdział...
Teraz to ja już nic nie wiem..
Tzn może wiem, i kombinuje... Ale coś czuję że za szybko się to nie rozwiąże...
Heh.. Trza czekać
Pozdrowionka ^.^
Ja czytam i będę czytał pięknie ci to wychodzi :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie kiedy będzie kolejny rozdział ? bo ja już powoli kończę:D pięknie ci to wychodzi :)
OdpowiedzUsuń