Od razu mówię, że planowo to ten rozdział miał być wstawiony na dzień matki ... No ale wiecie jak było -.-
Potem z kolei myślałam aby dodać to jako one-shot ale potem stwierdziłam, że będzie to świetne nawiązanie do całej akcji która pojawi się już w krótce :D <3
A tak ogólnie ... Co do FT ...
Mam załamkę psychiczna ;-; Czy wy również ? ; c Czytałam ostatni chapter ... A mianowicie 334 ... Tego się słowami nie da opisać. Wypowiedzcie się proszę również na ten temat. Ja szału dostaje !!! >.> Ci co czytali to wiedzą dlaczego ... A ci co nie ... To nie chce spoilerować ;-; Przeczytajcie sami
[*]
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny dzień. Mimo wczesnej godziny było już strasznie upalnie. Ptaki wesoło ćwierkały obserwując tłum ludzi krzątających się po ulicach, który wrastał z każda kolejna chwila. Promienie słońca strasznie przygrzewały a kilka z nich wpadło do pokoju blondwłosej magini. Rozświetliły jej piękną cerę, niestety racząc przy tym jej oczy. Niechętnie otworzyła powieki ukazując swe czekoladowe, pełne blasku tęczówki. Powoli wstała z lóżka i wyjrzała za okno. Widząc tak piękny dzień na jej twarzy zagościł uśmiech. Delikatnie posmutniała gdy zdała sobie sprawę co dziś za data ...
- Dziś 26 maja prawda ? - mruknęła z lekkim uśmiechem. - Wszystkiego najlepszego mamo ... - wyszeptała po czym wbiegła do łazienki.
~*~
W gildii jak zwykle panował gwar. Ten charakterystyczny jakim odznaczało się Fairy Tail. Od rana stoły i krzesła latały w tą i we w tą. Uśmiechnięta Mira stojąca za barem polerująca szklanki. Grey ( aut. [*] ) poszukujący swoich ciuchów. Erza delektująca się ciastem truskawkowym. Członkowie gildii popijający alkohol no i Alberona która zdążyła opróżnić 3 swoje beczki. Nie obyło się również bez Elfmana wrzeszczącego o męstwie. Znudzony Laxus przy stole, wesoła Wendy rozmawiająca z młodsza Strauss i wiecznie oburzona Carla.
Z punktu widzenia Lucy :D
( Podoba mi się pisanie w pierwszej osobie xd Jeśli macie jakieś zastrzeżenia to pisać pliss ;)
Na wspomnienie Lissany, po wczorajszym dniu ... drgnęłam. Sama nie wiem czemu. Ten jej wzrok skierowany na Natsu ... Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Mimo wszystko nie zwracał on jakoś szczególnie na nią uwagi ... Po prostu dziwne przeczucie i tyle. Chyba mam jakieś urojenia w tej głowię ... Zresztą my nawet nie jesteśmy razem, wiec może on sobie robić co mu się żywnie podoba ! A tak w ogóle ... To jest to trochę ( strasznie ) pogmatwane ... Przecież on ... ja ... MY . Zaczynam się w tym wszystkim gubić. Przy najbliższej okazji będę musiała z nim o tym porozmawiać. Tak ! Właśnie tak zrobię ! Postanowiłam sobie. Mam zamiar się tego trzymać !
- Tsss ... Nie zrobisz tego. - usłyszałam prychniecie. Zirytowana jej nagłym wypaleniem ... Zreszta tego sie nie da opisac co ja czuje. Wobec niej, wobec siebie ...
- Zaaamknij sie ! - warknęłam przeciagle lekko zawstydzona.
- Dobra dobra. Będę cicho do końca dnia. Obiecuje. - odpowiedziala mi obojętnie.
Jednak ja i tak wiedziałam swoje. Dotrzyma słowa. Mimo wszystko ... Ona tez ma serce. Bo w sumie ona to ja, ja to ona. Nie da się tego cofnąć.
Uśmiechnęłam się szeroko. Nadal stałam w wejściu do gildii. Gdyby ktoś zwrocil na mnie uwagę pomyślałby, że zemnie wariatka ! No tak ... Nie ma to jak sie głupkowato szczerzyc. Hehe.
Ale miałam do tego idealny powód. To dziś zaznam nareszcie odrobiny spokoju. A bynajmniej miałam takową nadzieje ... Bo toż to właśnie oberwało mi się ciastem truskawkowym. Zaraz, chwileczkę ... TRUSKAWKOWYM ?! Starłm wypiek z twarzy. No to pięknie ... Już im współczuje.
No tak ... Co by było gdyby to jego tutaj zabrakło ... Kto wywoływałby bójki i wyprowadzał nasza serdeczna Tytanie z równowagi ? ... Ten idiota od 5 minut jest w gildii a już zaczął " siać zniszczenie". Zaczęła się zażarta walka miedzy odwiecznymi rywalami. Gdyby nie to, to Natsu i Grey ... po prostu nie byli by sobą. Tak czy inaczej ta walka skonczyla sie bardzo szybko. Rozwścieszona Erza im nie podarowała. A ja miałam przy tym niezły ubaw.
- Podmiana ! Zbroja oczyszczenia ! - wydarła się. Sprawnie podmieniła zbroje i z wściekłością wymierzyła gigantyczna maczugę z metalowymi kolcami w dwójkę przerażonych nie na żarty delikwentów. - Jak śmieliście ... ? - spytała przerażająco. Jej oczy aż emitowały czerwienią a wokół niej roztoczyła się przytłaczająca Aura.
- Gomenasai ! - wykrzyczeli tuląc się, czekając na wyrok. Widziałam błagalny wzrok Dragneela wbity we mnie a jego usta drżały jakby próbował coś powiedzieć. Z ruchu warg wyczytałam : Pomocy ... ?! On tak serio ?! Chyba się z nim podroczę. O ile zdąże bo Erza zaczęła już kroczyc w ich kierunku. Jak na zawołanie połowa ludzi wybiegła z budynku a połowa schowana pod krzesłami i stołami dygotała przeraźliwie.
Pokiwałam przecząco głową z niecnym uśmieszkiem na co on wybuchł histerycznym płaczem wraz z Fullbusterem. Chyba ich takich jeszcze nigdy nie widziałam ... Dopięłam swego. No co ? Ja również musze się czasem rozerwać ! Uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka. Rozbawiona wzięłam talerzyk z nowym ciastem i podeszłam do przyjaciółki która to już brał zamach na zadanie " kończącego " ciosu.
- Masz może ochotę ? - zapytałam milutko. Zastanawiam się czy nie wyglądałam przy tym jak Miruś.
- Oooo ... - wzruszyła się. - Kochana jesteś. - na jej twarzy dostrzegłam uśmiech. Mimo wszystko aby pochwycić swój smakołyk wbiła maczugę w ziemię ... Tuż między nogi Salamandra. Jeszcze bardziej przerażony spojrzał na nią.
- O mały włos ... - westchnął już uspokojony. Natomiast Grey ... Grey sobie po prostu zemdlał z wrażenia. Strasznie mnie rozbawiła ta cała sytuacja. Szkarłatno-włosa odeszła i skierowała się do baru już w swej codziennej zbroi. Naszego Smoczego zabójcę również gdzieś wcięło. Pewnie ulotnił się w najbliższej okazji. Z westchnieniem dosiadłam się do baru.
- Lu-chan ! - usłyszałam.
- Levy-chan ! Witaj ! - przywitałam się z przyjaciółką.
- Jak leci ? - spytała dosiadając się do mnie.
- W porządku ! - odpowiedziałam pełna energii. - Tylko jak sobie pomyśle o wczorajszym dniu to mam ochotę sobie głowę odciąć ! - burknęłam.
- A co się stało ? - zaskoczona domagała się wyjaśnień. W kilka minut opowiedziałam jej o wydarzeniach z nocy. No w końcu ... Zwierzałyśmy się sobie ze wszystkiego ! Słuchającej aż gęba opadła.
- Że co zrobił ?! - wykrzyczała.
- Levy-chan ciszej ! - poprosiłam speszona.
- O co ten cały hałas ? - spytał Gray który właśnie podniósł się z podłogi.
- O nic ... my ... Tak tylko rozmawiamy ! - tłumaczyłam się nerwowo.
- To takie romantyczne !!! - piszczała szczęśliwa niebieskowłosa.
- To nie jest romantyczne ! - odkrzyknęłam.
- Co jest romantyczne ? - usłyszałam za sobą. Ktoś uwiesił mi się na ramieniu. Czułam to charakterystyczne ciepło które od niego emanowało ... Mimowolnie drgnęłam.
- N-natsu ?!
- Yo Lucy ! - przywitał się jak na niego przystało.
- No to co jest niby takie romantyczne ? - nie dawał za wygraną.
- N-nic ! - próbowałam wybrnąć jakoś z tej całej sytuacji.
Zdziwiony spojrzał na mnie z ukosa. Zaraz po tym uśmiechnął się do mnie jak gdyby nigdy nic ...
- Levy-chan ... może chodźmy ... - zaczęłam rozglądając się za przyjaciółką lecz nigdzie jej nie było. - Levy-chan ... ? - wodziłam wzrokiem po pomieszczeniu lecz nigdzie ... - Zaraz, zaraz gdzie Gray ?
- Właśnie wyszedł - odpowiedział mi różowowłosy. Momentalnie spłonęłam szkarłatnym rumieńcem a jednocześnie zaczęło się we mnie gotować.
- POZABIJAM !!! - wydarłam się na całą gildię a wszyscy spojrzeli w moją stronę z przerażeniem a jednocześnie z nie lada rozbawieniem.
~*~
- Gdzie ty mnie ciągniesz ?! - zirytowałam się. Wręcz musiałam za nim biec gdyż ciągnął mnie za rękę a ja nie mogłam dotrzymać mu kroku.
- Mam ci coś do oddania ... - odpowiedział tylko i jeszcze szybciej ruszył przed siebie sprawiając, że aż tarzałam się po ziemi ... Pff ... Tak po prostu ...
...
- Jaki syf !!! - zszokowana aż musiałam to z siebie wyrzucić ! Porozrzucane ciuchy po podłodze ... Te czyste i te brudne. Nie obyło się bez garnków, które wręcz wylatywały z szafek, potłuczone i zużyte talerze w zlewie ... a raczej góra talerzy ! DOSŁOWNIE ! Ja tam nawet nie wiem po co mu garnki skoro nie umie gotować ...
Taaa ... I jeszcze zwisające z komody gacie i skarpetki ... pięknie ... A w dodatku pełno jakiś kiji, patyków i niepotrzebnych gratów !!!
- Jakoś ostatnio ci to nie przeszkadzało. - burknął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Baka ! Baka ! Baka ! - cała czerwona podeszłam do niego i zaczęłam bić go pięściami po torsie.
- Oj no wyluzuj ! - chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie. Z szerokim uśmiechem wpatrywał się we mnie ... To jest takie krępująceeeee !!! Cały czas próbowałam unikać jego wzroku.
- M-miałeś mi coś oddać prawda ? - zaczęłam niepewnie. - Co to takiego ?
- Ehhh ... - westchnął przeciągle - A no tak ! - jakby ocknięty pobiegł do sypialni. Gdy wrócił zamknął szczelnie pięści i założył ręce za plecy.
- W której ręce ? - zaśmiał się wyciągając je po chwili tuż przed moją twarz.
- To nie czas na zabawy ... - oburzyłam się.
- A to niby dlaczego ? - uniósł jedną brew do góry przyglądając mi się uważnie.
- Dziś jest ten dzień ... Mam coś jeszcze do zrobienie ... - tak, teraz posmutniałam.
- Lucy powiedz mi o co chodzi - zmartwił się. Widziałam to doskonale. Zawsze się o mnie martwił. Dawało mi to poczucie bezpieczeństwa ... i tego, że nie jestem sama.
- Najpierw oddaj mi to co miałeś oddać ! - Nic nie odpowiadając potrząsł tylko rękami z chytrym uśmieszkiem.
- O mój Boże ...
- Nie boże tylko Natsu ! - zaśmiał się.
- W prawej ! - warknęłam. Nie lubiłam takich gierek.
- E tam nie umiesz się bawić ... - mruknął niezbyt zadowolony z poprawnej odpowiedzi. Poluźnił uścisk ukazując na dłoni pęk mych złotych i srebrnych kluczy.
- Nieprawda, to ty nie umiesz przegrywać ! - pokazałam mu wrednie język. - Serio myślałeś, że nie wyczuje od nich żadnej energii ? - spytałam poirytowana sięgając po swoją własność.
- Ty mała oszustko ! - oburzył się i zaczął podchodzić w moim kierunku.
- C-co ty chcesz zrobić ? - przestraszyłam się i cofnęłam w tył.
- Zemsta !!! - zawołał uradowany rzucając się na mnie. Po chwili leżałam na podłodze wijąc się ze śmiechu. Łaskotał mnie po całym ciele jednocześnie przylegając do niego swym własnym. Było to krępujące ... a jakże ... jednak nie zbyt mi to przeszkadzało. Kochałam czuć jego obecność, jego ciepło ... Kochałam go całego ... Tylko nie umiałam się do tego przyznać.
- P-proszę p-przestań !!! - prosiłam błagalnym tonem. Ze śmiechu już po prostu nie wytrzymywałam ! Przestał. Jednak o dziwo, nie wstał. Nadal był blisko, bardzo blisko. Czułam jego oddech który przyjemnie błądził po mej szyi. Mimo przyjemności jakiej mi to sprawiało ... przerwałam to ...
- Głupek ... - mruknęłam i zrzuciłam go z siebie. Ta ... Niezbyt dobre posunięcie. Sama nie wiem co mi odbiło. Ja po prostu, czuję się zagubiona. Chcę być blisko niego, a jednocześnie boję się tego. Chcę się trzymać na dystans, a jednocześnie nie potrafię ! Irytuję samą siebie !
- Słyszałem !
- Brawo za spostrzegawczość ! - odburknęłam i obróciłam się na pięcie. Ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Czekaj, chciałem porozmawiać. - dogonił mnie i złapał w talii.
- O czym ? - zapytałam obojętnie. Ja to mam nastroje ...
- O-o wczo ... - chciał odpowiedzieć lecz przerwałam mu. Może to i nawet lepiej ? Nie zbyt chciałam o tym rozmawiać ... Mam do tego mieszane uczucia.
- Nie teraz, naprawdę.
- Lucy, co się stało ?
- Muszę iść. - spochmurniałam.
- Dokąd ? - dopytywał dalej, ciągle zmartwiony moim zachowaniem. Nie dziwiłam mu się ...
- Odwiedzić grób mamy ... - uśmiechnęłam się delikatnie na jej wspomnienie ...
~*~
Siedziałam tu już od dłuższego czasu. A on razem ze mną, tuż obok. Od począku mnie obserwował tak samo jak od początku nie zmienił się mój nastrój. Nadal byłam delikatnie uśmiechnięta. Ze smutnym wzrokiem obserwowałam pomnik anioła ... Jak i również tabliczkę pod nim.
"Layla Heartfilia
X748-X777
żyła 29 lat"
Po drodze kupiłam dwa bukiety kwiatów. Jeden dla mamy ... i jeden dla taty. To nie było tak że przyjeżdżałam ty gdy była taka potrzeba ... Starałam się tu przychodzić jak najczęściej, gdy tylko miałam czas. Bo w końcu jak mogłabym zapomnieć ? Straty bliskiej osoby nie idzie wyrzucić z pamięci. Jednak z czasem próbujemy się z tym pogodzić ... co nie oznacza, że ta pustka w sercu staje się mniejsza.
- Mama mówiła mi ... - zaczęłam powoli. - że ludzie przychodzą i odchodzą ... A rodzina zawsze zostanie. - domyślam się, ze musiałam teraz wyglądać żałośnie, pełna żalu i smutku. Spuściłam głowę w dół. - Jak teraz o tym myślę, to chyba to nie była prawda. - próbowałam być silna. Już od dłuższego czasu ... Nadal mi to nie wychodzi. Gdy jestem przy nim, nie potrafię hamować emocji. Zamknęłam oczy dając ujście łzom. Po woli spływały po moich policzkach.
- Ja nigdy nie odejdę ... - poczułam jak delikatnie ujął moją dłoń. - Obiecuję. - dodał z szerokim uśmiechem ukazując śnieżnobiałe kły. Tak ... to zawsze on i tylko on umie poprawić mi humor. Nawet w najgorszych momentach.
Obietnica ... To jest właśnie ten narwaniec ... Ten kochany głupek ... który zawsze tych obietnic dotrzymuje. Kąciki moich ust jak na zawołanie powędrowały ku górze.
- Dziękuję. - wyszeptałam po czym wtuliłam się w jego ramię. - Cieszę się, że mam takiego przyjaciela jak ty. - Tym razem uśmiechnęłam się szeroko, szczerzę.
- A właśnie, co do tego to ... - speszony podrapał się z tyłu głowy, już miał dokończyć lecz najwyraźniej spotkał się z moim gniewnym wzrokiem.
- Nie psuj mi tej chwili ... - warknęłam ostrzegawczo.
- H-hai !!! - potwierdził przerażony a kropelki potu spłynęły z jego czoła.
Zachichotałam.
- C-co cię tak bawi ? - zapytał nadal niepewnie.
- Nic, nic - odmachnęłam lekko ręką.
- To jak wracamy ?
- Pewnie - odpowiedziałam o podniosłam się. - Idź przodem, zaraz cię dogonię. - w geście zrozumienia przytakną tylko i ruszył przez siebie.
Stałam jeszcze tak chwile przyglądając się dwóm nagrobkom. Schylona przejechałam dłońmi po nagrzanych od słońca płytach.
- Spójrz Mamo ... Mam najwspanialszego przyjaciela na świecie. - smutny uśmiech przyćmiły radosne promienie słońca. - ... Którego kocham całym sercem. - złożyłam dłonie i przywarłam nimi do klatki piersiowej, a dokładniej ... w miejsce położenia serca. - Kocham cię. Ciebie tato, też.
Ostatni raz spojrzałam na miejsce spoczynku swoich rodziców i migiem podążyłam za Dragneelem.
Mimo dzielącej nas odległości, zdawało mi się, że usłyszał co nieco gdyż uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
OŁ JEAAAAAA ! Radujmy się bo rozdział ! XD Z którego o dziwo (O.o) jestę zadowolona XD Dawno już się tak nie cieszyłam na dodanie rozdziału :D I co najważniejsze ... dość długaśneeego ! ^^
Co do tego Tytułu ... to wybaczcie ale większe powiązanie będzie w kolejnym rozdziale :D Tak tak oczywiście ... wszystko miało być w jednym rozdziale no ale coś mi nie idzie to przepisywanie z zeszytu ... A wydaje się to takie łatwe >.> Zresztą i tak niektóre momenty z stamtąd pominęłam i dodałam nowe i lepsze pomysły które w jednej chwili mnie się nasunęły ! :D
Coś czuje, że w kolejnym rozdziale was nie lada zadziwię <3
Buziole mordeczki kochane ! / Komentować! Komentować! A ja się zabieram za nadrabianie waszych blogasków ! ; *
OŁ JEAAAAAA ! Radujmy się bo rozdział ! XD Z którego o dziwo (O.o) jestę zadowolona XD Dawno już się tak nie cieszyłam na dodanie rozdziału :D I co najważniejsze ... dość długaśneeego ! ^^
Co do tego Tytułu ... to wybaczcie ale większe powiązanie będzie w kolejnym rozdziale :D Tak tak oczywiście ... wszystko miało być w jednym rozdziale no ale coś mi nie idzie to przepisywanie z zeszytu ... A wydaje się to takie łatwe >.> Zresztą i tak niektóre momenty z stamtąd pominęłam i dodałam nowe i lepsze pomysły które w jednej chwili mnie się nasunęły ! :D
Coś czuje, że w kolejnym rozdziale was nie lada zadziwię <3
Buziole mordeczki kochane ! / Komentować! Komentować! A ja się zabieram za nadrabianie waszych blogasków ! ; *
Ja ne ! ;*
Ładnie to kończyć w takim momencie, hmm ?!
OdpowiedzUsuńNo i za każdym razem, gdy chłopak próbuje jej to wyznać, to coś im przeszkadza, wrr :O .
Biedna Lucyna, kłóci się sama ze sobą xD
No i była hmm... zazdrosna o Lisannę, nieprawdaż?
:>
Erza jak zwykle niezastąpiona. Ta jej miłość do ciasta truskawkowego ;3
Rozdział pozytywny ^^. Życzę weny.
Dobrze myślę w sprawie Lisanny? ;-;
OdpowiedzUsuńGzandra: Ty myślisz? o.o
Tak! -.- Jedna sprawa nie daje mi spokoju ;-; Mianowicie ten głos w głowie Lucy..
Gzandra: Ty też czasem do siebie gadasz...
Matko nie o to chodzi! .-. A smutno mi się zrobiło przy tej scenie z grobem :c
Gzandra: *leci po chusteczki*
Dzięki :c Strasznie nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału *u*
Gzandra: A ja czekam na jakąś ostrzejszą akcje, jeśli wiesz o czym mówie.. >:3
Zboczeniec .__.
Gzandra: Kto to mówi..
Nie ważne. Pisz jak najszybciej :3 i oczywiście życzę weny :D
Muszę przyznać, że dawno nie napisałaś tak dobrego rozdziału - wracasz do formy moja droga! :D
OdpowiedzUsuńAhh ta Lucy, nie ładnie tak zwodzić przyjaciela :] Dobrze, że Natsu ma dobry słuch, na pewno usłyszał to co powiedziała na końcu xD
I fajnie wychodzi Ci pisanie w pierwszej osobie, jak dla mnie może tak zostać :)
Oby wena i zdrówko Ci dopisywało :***