wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 10 Ból

      Szli już od dłuższego czasu, ciągle tą samą ścieżką. Co jakiś czas zauważali walające się po bokach puszki po piciu, czy opakowania po jedzeniu. Wiedzieli, że w końcu natrafią na porywaczy i będą mogli zakończyć misję.
Przez całą drogę nie spojrzeli na siebie ani razu. Co jakiś czas odzywali się do siebie, lecz było to zazwyczaj jedno pytanie i jedna odpowiedź. Blondwłosa nie miała pojęcia dlaczego tak się zachowuje. A co najdziwniejsze nie wiedziała czemu Dragonell wciąż milczy. Normalnie gadaliby a gadali. Zazwyczaj to on męczył ją pytaniami. Czuła, że coś się zmieniło. Brakowało jej tego. Rzadko się uśmiechał, co było do niego bardzo niepodobne, niewspominając o wygłupach. Zamiast palić się do walki, wolałby jej unikać. Już się w tym wszystkim zaczęła gubić.
- Czy to przeze mnie ? - zapytała niepewnie spoglądając na towarzysza.
- O co chodzi ? - spytał zaskoczony.
- Dlaczego taki jesteś ? Czemu się tak zachowujesz. Odkąd wróciłam, niepoznaje cie. Gdzie ten Natsu który wciąż się uśmiechał, wywoływał bójki i zawsze miał ochote do walki. Czemu się tak zmieniłeś ? - zapytała załamana. Zaskoczyło go to. Nie spodziewał się takich słów od niej.
- A-ale ja się nie zmieniłem - uśmiechnął się słabo.
- Kłamiesz ! - wrzasnęła zatrzymując się. Spuściła głowę w dół i kontynuowała. - To przeze mnie prawda ? Wytłumacz mi to !
- To nie przez ciebie - odpowiedział - To tylko i wyłącznie moja wina.
- Ale dlaczego ? - zapytała roztrzęsiona. Podszedł do niej i przechylił jej głowę lekko w bok. Przejechał opuszkami palców po jej szyi na której widniała spora blizna.
- Pamiętasz to ?
- Do cholery czy ty musisz być tak głupi żeby rozpamiętywać przeszłość ?! - do jej oczu napłynęły łzy.
- Tak masz racje. Jestem głupi... i w dodatku słaby. - odwrócił wzrok i zacisnął pięści.
- Nie, to nie prawda ! - rozpłakała się i wtuliła w Smoczego Zabójcę.
- Baka, baka, baka ! - zaczęła udeżać do w klatkę piersiową. - Zrozum ! Uratowałeś mnie tyle razy ... nawet nie zdołam tego zliczyć. To ja jestem słaba, bezużyteczna - wycedziła.
- Ale ty nie musisz być silna - ujął ją za podbrudek - To ja jestem od tego żeby cię chronić. Lecz najwyrazniej nie potrafie nawet tego ... - spojrzał na nią smutno.
- To była moja wina - zaczęła spokojnie - gdybym cie wtedy posłuchała ... Nie doszło by do tego. Jestem żałosna.
- Nie prawda. Nie mów tak - przytulił ją - Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Idealna pod każdym względem... Wyjąkowa - zaczął wymieniać a ich usta dzieliło już tylko kilka centymetrów. - Lucy, ja ... - nie dokończył gdyż niedaleko usłyszeli głośny wybuch. W tym samym momencie zapomnieli o rozmowie i udali się w kierunku hałasu. Na miejscu ujżeli swoich przyjaciół którzy walczyli ze zgrają bandytów.
- Erza ! Grey ! - zawołała magini po czym pobiegła w ich kierunku.
- Lucy nie podchodz ! - wrzasnął mag Lody ale było już za pózno.
Skały pod jej nogami zaczęły się kruszyć, ukazując sporą szczeline. Nie zdołała się wycofać. Usilnie probowała się złapać czegokolwiek lecz skutkiem tego coraz bardziej się osuwała. Chwile pózniej z dużej wysokości upadła na lodowatą posadzke. Poczuła ogromny ból wokół kostki. Chciała wstać lecz ból był zbyt silny. Nawet jesli by jej się to udało, to ściany były pokryte lodem. Nie udałoby jej się po nich wspiąć. Na górze wciąż toczyła się walka. Co chwile dało się słyszeć wybuchy przez co skały zaczęły się sypać. Jeden z nich spadł na obitą nogę blondwłosej. Był to już zbyt duży ból dla niej. Złapała się za noge i zaczęła krzyczeć. Jej stopa została przygniecona przez spory odłameg skały.
- Lucyy !!! - wrzasnął Dragonell. Podszedł do miejsca z którgo spadła. Ledwo ją było widać. Pozostał tylko niewielki otwór na zewnątrz. Szczelina zaczęła się walić. - Nic ci nie jest ?! Możesz wstać ?! - nie usłyszał odpowiedzi tylko jej krzyk przepełniony bólem. - Cholera, głupie pytanie - mruknął zdenerwowany. - Trzymaj się ! Zaraz do ciebie zejde !
- Nie ! - krzyknęła - Tu jest niebezpiecznie ! Pomóż im walczyć !
- Jeszcze czego ?! Musisz z tamtąd wyjść !
- Łatwo powiedzieć - warknęła - Nie mogę się ruszyć ! Mam chyba złamaną kostke a do tego jest przygnieciona - jeknęła.
Natychmiast zaczął odgarniać skały próbójąc się do niej dostać. Chwile pózniej podeszli do niego przyjaciele i mu pomogli.
- Skończyliście ? - spytał zaskoczony ich obecnością,
- To są jakieś słabeusze - zaśmiał się Fullbuster.
- Ta ... - odpowiedziała Tytania. Nie przestawali przeżedzać skał. Po pięciu minutach było można się już dostać do Heartfili. Różowowłosy wskoczył do środka i podbiegł do niej. Zobaczył ją zapłakaną, próbowała odsunąć głaz lecz nie miała siły.
- Poczekaj - powiedział po czym zaczął go ostrożnie odsuwać. Każdy ruch sprawiał jej ból. Jej noga była już wolna ale nie w najlepszym stanie. Mocno krwawiła. Nie potrafiła na niej stanąć mimo pomocy chłopaka.
- Cholera. - wziął ją na ręce i wyskoczył na zewnątrz.
- Postaw mnie. Musimy iść dalej - powiedziała.
- Oszalałaś ? Spójrz na swoją noge. Nie możesz iść ani walczyć w takim stanie - zdenerwowała się Scarlet.
- Nic mi nie jest. Postaw mnie ! - wrzasnęła na Salamandra. Ten tylko pokiwał przecząco głową.
- Idziemy. Poniose cię - uśmiechną się do niej. Zaczęli iść dalej, po drodze Erza wraz z Greyem rozmawiali o tym co się stało a Dragnell tylko słuchał.
- Tak jak mówiłam ... Bezużyteczna - szepnęła, usłyszał ją tylko chłopak który spojrzał na nią ukosem. Chciał coś powiedzieć lecz zasnęła wtulona w niego.

~*~
 
     - Cholera ! Nie zdążymy ... - załamana brązowowłosa opadła na siedzeniu. Wszyscy byli już w pociągu. Została im godzina drogi.
- Nie możemy tracić nadzieji . - odpowiedział Makarov.
- Mistrz ma racje ! - odezwała się Wendy. - Pani Lucy na pewno się tak łatwo nie podda. - dodała bardziej pewna. Jej słowa dodały wszystkim otuchy. - Mam nadzieje. - szepnęła cichutko do siebie.
 
~*~
 
      - Panie. Wszystko już gotowe. - powiedział blondyn.
- Znakomicie. Czy wszystko jasne ? - zapytał surowo mężczyzna. Wpatrzony był teraz w zdjęcie. Przedstawiało szczęśliwą rozdzinę.
- Hai - odpowiedział i ukłonił się. Chciał już odejść ale został zatrzymany.
- I jeszcze jedno - zaczął powoli.
- Dla ciebie wszystko. - po raz kolejny uklękł przed nim.
- Macie mi przyprowadzić tę dziewczyne. - wskazał na zdjęcie. - Żywą ... lub martwą . - dodał jakby od niechcenia.
- Oczywiście. Jest razem z nim. Tu, na szczycie.
- W takim razie ... złamcie go. Sprawcie żeby cierpiał. Ona ma zginąc ! - podarł zdjęcie i usiadł. - Możesz odejść.
Teraz starszy mężczyzna został sam. Siedział w cieniu. Nie był widać nic oprócz jego błękitnych tęczówek. Zaśmiał się psychopatycznie.
- Natsu Dragnell ... Sprawie, że zaznasz co to ból straty osoby którą kochasz...
 
~*~
 
     Kilka minut pózniej dotarli do jakiegoś obozu. Niestety nie wyglądał on jakoś zachęcająco. Młodzi magowie skryli się za drzewami i obserwowali. Z jednego namiotu wyszedł tęgi mężczyzna, prowadził ze sobą małą dziewczynkę. Wyglądała na bardzo osłabioną. Miała podarte ubrania i rany na ciele.
- To ta dziewczynka - zauważyła blondwłosa.
- Tak to prawda. Musimy ją odbić. - powiedziała Tytania.
- Ale się napaliłem ! - wrzasnął Salamander i wybiegł z ukrycia. W jego dłoniach zapłoną ogień i ruszył w stronę obozowiska.
- Co za dureń !!! - warknął Fullbuster. On również natychmiast zaczął walczyć.
- Zostań tu Lucy - uśmiechnęła się czerownowłosa i ułożyła dziewczyne pod drzewem.
- Chcecie mnie tu zostawić ?! Przecież mogę walczyć. - probowała wstać lecz nadal dolegał jej ogromny ból w kostce.
- Nie ma mowy. Zostajesz. Załatwimy to najszybciej jak się tylko da - powiedziała i zniknęła.
- Cholera ...
- Co się stało ? - obok niej pojawił się jeden z jej gwiezdnych duchów.
- O Loki. Cześć - przywitała się.
- Witaj - uśmiechnął się. - Niewiedziałem, że z ciebie taka niezdara - spojrzał na jej noge i zaśmiał się. Przestał gdy spotkał się z jej złowieszczym wzrokiem.
- Gomen, gomen - zaczął ją uspokajać.
- Posłuchaj mam prośbę. Mógłbyś im pomóc ? - spytała.
- Dla ciebie wszystko.
- Jesli chcesz to mogę cię przywołać - uśmiechnęła się słabo.
- Nie trzeba, oszczędzaj siły. - powiedział i pożegnał się. Chwile pózniej był już na polu walki.
 
~*~
 
     Zaczęło się ściemniać. Walka trwała nadal. Dało się słyszeć wrzaski i ocieranie stali. Blondwłosa usłyszała za sobą kroki. Przerażona odwróciła się lecz nie zdążyła nic zauważyć. Oberwała potężnym ciosem w głowem po czym zemdlała. Na całe szczęście własnie wracali jej przyjaciele. Widzieli całą sytuację i ruszyli jej na ratunek.
- Lucy !!! - wrzasnął przerażony Salamander. Momentalnie rzucił się na sprawce tego wydarzenia. Otrzymał od zdenerwowanego chłopaka potęzny cios w twarz i odleciał na kilka metrów. Podbiegł do nieprzytomnej magini i wziął ją na ręce.
- Cholera obudz się ! - zaczął nią trząść. Bez skutku. Włożył dłoń pod jej głowe i  odgarnął kosmyk włosów policzka. Chwile pozniej poczuł ciepłą ciecz na ręce. Gdy wysunął ją z pod jej glowy, ujżał sporo krwi.
- Kurwa ! - warknął zdenerwowany. Podbiegła do nich Tytania i przerażona spojrzała na Dragonella.
- Co do ... ? - spytała gdy ujżała sporą kałuże krwi.
Nie odpowiedział. Podał jej dziewczyne i podszedł do leżącego mężczyzny.
- Czego od niej chciałes ?! - szarpnął go za koszule.
- Masz jakiś problem ? - spytał niewzruszony.
- Tak mam ! Jesteś nim ty ! - zdenerwowany cisnął nim o drzewo. - Gadaj ! - zaczął go dusić. Ujżał tylko uśmiech na jego twarzy. Nie mógł się opanować. Wkońcu jego ciało przestało się poruszać. Zabrakło mu tlenu. Puścił go i podszedł do przyjaciół.
- Co z nią ? - widać było jego zmartwienie. Bał się o nią.
- Zatamowałam krwawienie lecz trzeba ją z tąd zabrać. Gdzie dziewczynka ? - z za drzewa wyszła młoda osóbka. Lekko wychudzona.
- Tutaj jestem. - odpowiedziała nieśmiało - Dziękuje za ratunek - ukłoniła się.
- Nie dziękuj - uśmiechnął się Fullbuster lecz mimo tego martwił się tak samo jak inni.
- Może mogę jako pomóc ? - spytała nieśmiało.
- Raczej na nic nam się nie przydasz ... - rzekł oschle Smoczy Zabójca.
- Opanuj się ! To jeszcze dziecko !
- Wisi mi to ! - warknął nieprzyjemnie. Chwile pozniej do blondwłosej podeszła dziewczynka i wysunęła swoje małe rączki tuż nad jej głowę. Jej ręce zostały spowite żółtą poświatą.
Magini gwiezdnych duchów zaczęła się powoli przebudzać. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni lecz jednoczesnie z podziwem.
 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
Mam nadzieje, że się podobało ^^
Przepraszam, że ostatnio takie krtkie te notki ale nie mam zbytnio czasu. Co do następnego rozdziału to najwszesniej ukaże sie za 2-3 dni ; c Za błedy bardzo przepraszam i zapraszam do komentowania ^^ 



Ja ne ! :*




4 komentarze:

  1. o rzesz! co ty zrobiłaś?? jak mogłaś?! masz szczęście że ta mała ją uratowała! mam nadzieję że nie będzie więcej takich rewelacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Musiałaś o tej kostce? Akurat sama mam zwichniętą :P Przez ciebie bolała mnie jeszcze bardziej... Ale to znak, że twoje opisy są bardzo dobre. I podobają mi się twoje pomysły, na prawdę robi się co raz ciekawiej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Good dziewczynka! Lubie ją!
    Shiro: I kim są ci kolesie?
    Och nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Zobaczymy co ci tam w główce siedzi. >.< Czekamy i życzymy weny! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wrażenie że natsu nie lubi dzieci XD ;-; ;(( w każdym razie dziewczynka lekko lucy pomogła alego nie o tyko mowa ;* kochanie naprawdę świetny rozdxial natsu ciągle soedziec o nią martwi i troszczy gdy napisalas o tej kostce lucy sama mi się prxypomnialas gdy cb tak nioslem :*** <3<3 w każdym razie rozdxial swietny pokazuje jak fairy tail łączy przyjazn i w przypadku 1 dwójki miłość ;**** <3<3

    OdpowiedzUsuń

Layout by Raion