"Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają a te pozornie niemożliwie trwają w najlepsze Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma. "
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po tej jakże "śmiesznej sytuacji" wszyscy wrócili do swoich zajęć. Stwierdzili, że atmosfera się rozluźniła wiec nie ma na co popatrzeć. Tylko ci co "jako tako" znali fioletowo-włosego nadal wyczekiwali jakichkolwiek wyjaśnień. Jednak on tylko wstał, otrzepał się i ruszył w stronę wyjścia.
- Rozumiem, że jej po prostu nie ma. Przyjdę kiedy indziej. - podniósł rękę w geście pożegnania. Już miał wychodzić kiedy drogę zagrodziła mu Tytania w swojej " Zbroi Niebiańskiego Koła " przykładając jeden z mieczy, kawałek pod podbródkiem. Jej twarz była opanowana lecz jej mina wyrażała nieugiętość.
- Masz mi powiedzieć po co chcesz się spotkać z Lucy. Masz powiedzieć nam wszystkim.
- Nie muszę ci się tłuma ...
- Próbuję to załatwić po dobroci. Ale skoro nie dajesz mi wyboru ... - przeszkodziła mu nim zdążył dokończyć jeszcze bardziej zbliżając broń do jego krtani.
- Radziłbym jej posłuchać - mruknął Gray. Może i nie lubił typa po tym wszystkim jednak wiedział co to znaczy zadzierać z Erzą.
- Inaczej posmakujesz "Gniewu Tytani" ! - wtrącił się do rozmowy Redfox. W jego głosie słychać było drwinę i rozbawienie. Po chwili uśmiechnął się przerażająco odkrywając przy tym swoje kły.
- A ty czego tu ? - spytał zirytowany Fullbuster.
- Gajeel o co chodzi ? - jakaś dziewczyna chwyciła się jego rękawa i wyjrzała zza jego " potężnej " postury. Była to niska, drobniutka osóbka w króciutkich niebieskich włosach i o brązowych oczach.
- Yo mała - przywitał się z nią w swój zwyczajny sposób, kładąc swoją rękę na jej głowę i roztargując przy tym idealnie ułożoną fryzurę. W pewien sposób ją to irytowało ale z drugiej strony lubiła to. Nadymała policzki w geście nie niezadowolenia ale na jej policzki wpłynął delikatny rumieniec.
- Napatrzyłeś się ? To spływaj - próbował go spławić mag lodu.
- Widzę, że szykuję się jakaś rozróba więc zostaję - wyszczerzył się psychopatycznie uderzając pięścią w otwartą dłoń. Z jego ust rozległ się tylko jego charakterystyczny śmiech - Gihi !
- Nawet nie wiesz o co chodzi ... - westchnęła Cana. - a poza tym nie widzisz, że próbujemy to rozwiązać ... - nagle przed jej twarzą przeleciał młody chłopak, zdążyła tylko dostrzec jego fioletowe tęczówki. - ... pokojowo ?! - wydarła się widząc co zrobiła Tytania. - Coś ty zrobiła ?! Może by ... !
- To może teraz odpowiesz ? - szkarłatnowłosa w rozkroku stanęła przed poszkodowanym. On tylko podniósł rękę z wskazującym palcem ku górze. Z otwartą buzią wpatrywał się w nią jakby chciał coś powiedzieć lecz zaraz opadł z powrotem na deski ledwo przytomny. Z jego ust spłynęła ślinka a oczy były jakby przymulone.
- Zaraz nam tu ducha wyzionie !!! - wydarła się Alberona chwytając się za głowę.
- Mówiłem, żebyś jej posłuchał - zaśmiał się Fullbuster tak samo zrobił Redfox. Tylko McGarden spojrzała ze współczuciem na fioletowo-okiego. Nie wydawało się jej, żeby mieli powód by tak się z niego naśmiewać. Ale ona o niczym nie wiedziała. Ostatnio z Lucy nie miały zbytnio okazji porozmawiać, więc nie opowiedziała jej o wszystkim. Powoli podeszła do niego.
- Nic ci nie jest ? - podniosła go lekko. On tylko odwrócił głowę i prychnął.
- Jak się nazywasz ? - dopytywała wciąż.
- Taisuke ... - spojrzał na nią z ukosa. Mimo wszystko był zaskoczony. - ... na razie musi ci wystarczyć imię.
Przyjaciele spojrzeli na dziewczynę ze zdziwieniem. Z niej przenieśli zdezorientowany wzrok na Tytanie która również nie mogła w to uwierzyć. Nie wiedząc co powiedzieć jedynie wzdrygnęła ramionami. Tylko Żelazny Smoczy Zabójca wpatrywał się w tę dwójkę z gniewem.
- Erza co się stało, że ty ... ! - uniosła się niebiesko-włosa lecz nie dokończyła.
- Odejdź ... - powiedziała tylko. Nie było to skierowane do małej przyjaciółki tylko do tego typa.
- Ale ... - chciała zaprzeczyć, wyratować jakoś tego "biednego" chłopaka.
- Levy, dość. - odezwała się w końcu Cana. Jednak ona nie odeszła.
Redfox tylko wykrzywił się i prychnął. Poszedł do nich. Wziął "małą" pod pachę a fioletowo-włosego przy okazji kopnął w taki sposób, że " pomógł " mu dotrzeć do wyjścia.
- Gajeel, co ty ... ! - zdenerwowała się na niego i zaczęła się szamotać. - Puść mnie !
- Cicho. - warknął nieprzyjemnie.
Tego nie lubiła. Nie lubiła gdy robił się ... TAKI. Bała się tego. Wolała już gdy ją spławiał, czochrał po włosach i denerwował. Lubiła patrzeć na jego uśmiech. Był przerażający ale i pociągający tak samo jak jego oczy. Oczywiście według niej. A teraz ... Po prostu był oschły ... bardziej niż zazwyczaj.
- Nie chcesz nic powiedzieć, więc odejdź. - powtórzyła szkarłatnowłosa.
- Po prostu nie mogę. Nie mam wam nic do powiedzenia. - otarł stróżkę krwi ściekającą z jego ust po czym wstał.
- I nie myśl, że pozwolimy ci się spotkać z naszą przyjaciółką - ostrzegła go przerażającym tonem.
- Wybacz ale nie będę prosił o pozwolenie. - odpyskował jej jak zwykły smarkacz. - Powiem wam tylko, ze to nie byłem ja. - powiedział na odchodne po czym zniknął. Nawet nie wiadomo jak.
-T-to nie był on ? - spytał Alberona. Stała jak wryta. - To nie ma sensu.
- Racja ... - przytaknęła Scarlet wraz z Fullbusterem.
Levy posmutniała przez zachowanie Smoczego Zabójcy ale i również drgnęła. On widząc jej smutną minę odstawił ją na ziemię, poczuł również jak drżała. Zrobiło mu się strasznie głupio, lecz nie miał zamiaru tego okazywać. Odwrócił się i prychnął obojętnie. W oczach McGarden pojawiły się łzy jednak on tego nie widział. Dopiero gdy jego wyczulony słuch usłyszał dźwięk rozbijającej sie o podłogę pojedynczej łzy spojrzał na nią.
- Cholera ... - przeklną cicho pod nosem.
- Gajeel ty idioto ! - podszedł do niego mag lodu.
- Czego znowu ?!
- Przestraszyłeś biedną Levy ! Opanuj się trochę człowieku ! - podszedł do niego i zmierzył go chłodnym wzrokiem. Ona się .. boi ? Mnie ? - zastanawiał się.
- I co z tego ?! - odparł w końcu. Co innego mógł powiedzieć ? Nie mógł tak po prostu się nad nią rozczulić ... - Nie dziwie się ... Po tym co jej zrobiłem, ma prawo się bać. - w głębi duszy skrzywił się przypominając sobie sytuację kiedy to skrzywdził Levy i jej przyjaciół. Jednak na zewnątrz tego nie okazał. - Zresztą, każdy ma prawo bać się ... Smoczego Zabójcy ! - pod koniec uniósł głos.
Tym razem niska osóbka o brązowych oczach rozpłakał się na dobre.
- Baka ! Baka ! Baka* ! - biła go małymi piąstkami po torsie, po czym spojrzała na jego twarz. Nie wyrażała żadnych emocji. Zero współczucia, żalu, poczucia winy czy też zdenerwowania lub gniewu. Zresztą czego się mogła spodziewać ... Cała zapłakana wybiegła z gildii.
W środku serce mu się krajało gdy tylko widział jak płacze. Jednak to przecież on. Gajeel Redfox ... Były członek Phantom Lord ... Nieugięty Żelazny Smoczy Zabójca ... Nie mógł tak po prostu dać się ponieś emocją.
- Teraz to stary przegiąłeś ... - spojrzał na niego Gray tym razem ze współczuciem.
- Biedna Levy ... - odezwała się smutno Mirajane za barem. Wszyscy słysząc ich kłótnie obserwowali to zdarzenie. Jednak nadal wpatrywali się w czarnowłosego chłopaka o krwisto czerwonych oczach.
- No co ?! - wydarł się na nich zirytowany.
- Yare, yare* ... - odezwali się nagle wszyscy w budynku i pokręcili głową w geście załamania, co wyglądało dość komicznie takie nagłe zgranie po czym wrócili do swoich zajęć. Gajeel mruknął niezadowolony po czym cały nabuzowany wyszedł.
- Nic ci nie jest ? - podniosła go lekko. On tylko odwrócił głowę i prychnął.
- Jak się nazywasz ? - dopytywała wciąż.
- Taisuke ... - spojrzał na nią z ukosa. Mimo wszystko był zaskoczony. - ... na razie musi ci wystarczyć imię.
Przyjaciele spojrzeli na dziewczynę ze zdziwieniem. Z niej przenieśli zdezorientowany wzrok na Tytanie która również nie mogła w to uwierzyć. Nie wiedząc co powiedzieć jedynie wzdrygnęła ramionami. Tylko Żelazny Smoczy Zabójca wpatrywał się w tę dwójkę z gniewem.
- Erza co się stało, że ty ... ! - uniosła się niebiesko-włosa lecz nie dokończyła.
- Odejdź ... - powiedziała tylko. Nie było to skierowane do małej przyjaciółki tylko do tego typa.
- Ale ... - chciała zaprzeczyć, wyratować jakoś tego "biednego" chłopaka.
- Levy, dość. - odezwała się w końcu Cana. Jednak ona nie odeszła.
Redfox tylko wykrzywił się i prychnął. Poszedł do nich. Wziął "małą" pod pachę a fioletowo-włosego przy okazji kopnął w taki sposób, że " pomógł " mu dotrzeć do wyjścia.
- Gajeel, co ty ... ! - zdenerwowała się na niego i zaczęła się szamotać. - Puść mnie !
- Cicho. - warknął nieprzyjemnie.
Tego nie lubiła. Nie lubiła gdy robił się ... TAKI. Bała się tego. Wolała już gdy ją spławiał, czochrał po włosach i denerwował. Lubiła patrzeć na jego uśmiech. Był przerażający ale i pociągający tak samo jak jego oczy. Oczywiście według niej. A teraz ... Po prostu był oschły ... bardziej niż zazwyczaj.
- Nie chcesz nic powiedzieć, więc odejdź. - powtórzyła szkarłatnowłosa.
- Po prostu nie mogę. Nie mam wam nic do powiedzenia. - otarł stróżkę krwi ściekającą z jego ust po czym wstał.
- I nie myśl, że pozwolimy ci się spotkać z naszą przyjaciółką - ostrzegła go przerażającym tonem.
- Wybacz ale nie będę prosił o pozwolenie. - odpyskował jej jak zwykły smarkacz. - Powiem wam tylko, ze to nie byłem ja. - powiedział na odchodne po czym zniknął. Nawet nie wiadomo jak.
-T-to nie był on ? - spytał Alberona. Stała jak wryta. - To nie ma sensu.
- Racja ... - przytaknęła Scarlet wraz z Fullbusterem.
Levy posmutniała przez zachowanie Smoczego Zabójcy ale i również drgnęła. On widząc jej smutną minę odstawił ją na ziemię, poczuł również jak drżała. Zrobiło mu się strasznie głupio, lecz nie miał zamiaru tego okazywać. Odwrócił się i prychnął obojętnie. W oczach McGarden pojawiły się łzy jednak on tego nie widział. Dopiero gdy jego wyczulony słuch usłyszał dźwięk rozbijającej sie o podłogę pojedynczej łzy spojrzał na nią.
- Cholera ... - przeklną cicho pod nosem.
- Gajeel ty idioto ! - podszedł do niego mag lodu.
- Czego znowu ?!
- Przestraszyłeś biedną Levy ! Opanuj się trochę człowieku ! - podszedł do niego i zmierzył go chłodnym wzrokiem. Ona się .. boi ? Mnie ? - zastanawiał się.
- I co z tego ?! - odparł w końcu. Co innego mógł powiedzieć ? Nie mógł tak po prostu się nad nią rozczulić ... - Nie dziwie się ... Po tym co jej zrobiłem, ma prawo się bać. - w głębi duszy skrzywił się przypominając sobie sytuację kiedy to skrzywdził Levy i jej przyjaciół. Jednak na zewnątrz tego nie okazał. - Zresztą, każdy ma prawo bać się ... Smoczego Zabójcy ! - pod koniec uniósł głos.
Tym razem niska osóbka o brązowych oczach rozpłakał się na dobre.
- Baka ! Baka ! Baka* ! - biła go małymi piąstkami po torsie, po czym spojrzała na jego twarz. Nie wyrażała żadnych emocji. Zero współczucia, żalu, poczucia winy czy też zdenerwowania lub gniewu. Zresztą czego się mogła spodziewać ... Cała zapłakana wybiegła z gildii.
W środku serce mu się krajało gdy tylko widział jak płacze. Jednak to przecież on. Gajeel Redfox ... Były członek Phantom Lord ... Nieugięty Żelazny Smoczy Zabójca ... Nie mógł tak po prostu dać się ponieś emocją.
- Teraz to stary przegiąłeś ... - spojrzał na niego Gray tym razem ze współczuciem.
- Biedna Levy ... - odezwała się smutno Mirajane za barem. Wszyscy słysząc ich kłótnie obserwowali to zdarzenie. Jednak nadal wpatrywali się w czarnowłosego chłopaka o krwisto czerwonych oczach.
- No co ?! - wydarł się na nich zirytowany.
- Yare, yare* ... - odezwali się nagle wszyscy w budynku i pokręcili głową w geście załamania, co wyglądało dość komicznie takie nagłe zgranie po czym wrócili do swoich zajęć. Gajeel mruknął niezadowolony po czym cały nabuzowany wyszedł.
~*~
Chodziliśmy tak już jakiś czas. Najpierw w całkowitej ciszy, spacerując powoli jednak zaraz rozmowa rozkręciła się na dobre. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Wspominaliśmy to jak się poznaliśmy, przystąpienie Lucy do Fairy Tail, naszą pierwszą misję ... wszystkie miłe, warte zapamiętania chwilę. Spędzone razem. Sam na sam lub z naszą drużyną. Co po chwile nasuwało się nam coś śmiesznego. Od tego całego śmiechu aż rozbolał mnie brzuch, jednak mimo wszystko cieszyłem się ... gdyż widziałem jej piękny uśmiech, słyszałem jej śmiech. Dlaczego nie mogło być tak na co dzień ? Cholera zaraz znów będę się tym zadręczał ... Tak jak pomyślałem tak zrobiłem. Momentalnie umilkłem. Lucy najwyraźniej to spostrzegła wiec również przestała.
- Czy coś się ... ? - poczułem jak opuszkami palców przyjeżdża po moim ramieniu a ja tylko się lekko odsunąłem. - Natsu ?
- Nie nic - uśmiechnąłem się tak szeroko jak się tylko dało. Zmarszczyła brwi.
- Ostatnio nie chcesz mi powiedzieć co cię dręczy ...
- I kto to mówi ... - warknąłem nieprzyjemnie. Cholera ... - p-przepraszam. - spuściłem głowę w dół. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Masz rację ... To ja przepraszam. - mruknęła ze smutnym uśmiechem.
- Hę ? - Ta kobieta jest zaskakująca ...
- Nie mówię ci o wszystkim, więc nie dziwię się, że robisz to samo i nie potrafisz mi zaufać. - westchnęła ciężko.
- To nie tak, że ci nie ufam ! - wyprowadziłem ją z błędu. - To właśnie tobie ufam jak nikomu innemu. - tym razem zdobyłem się na szczery uśmiech. - Jednak ... to ty nie ufasz mi. - powiedział stanowczo.
-C-czemu t-tak uważasz ? - zająkała się i odwzajemniła uśmiech lecz niepewnie.
- No własnie dlatego ... Jesteś taka niezdecydowana jeśli chodzi o ten temat i niepewna. A poza tym okłamałaś mnie. - spojrzałem na nią z ukosa chcąc zobaczyć jej reakcję.
- O-o czym ty mówisz ! Nigdy czegoś takiego bym nie zrobiła ! - broniła się.
- I znowu ... - Tym razem zobaczyłem jak załamuję ręce i wzdycha głęboko.
- W-wybacz mi to nie t-tak miało wyglądać ... - jej głos załamał się a w oczach zebrały się łzy. Cholera Natsu co ty wyrabiasz ?! - karciłem samego siebie. Naglę poczułem jej ciepło ... jej zapach który tak kochałem. Poczułem jak jej łzy moczą moją koszulkę. Przytuliłem ją ostrożnie.
- Nie przepraszaj ... Nie mam prawa cię osądzać skoro i tak to ja doprowadzam cię do łez. - znów zrobiło mi się głupio. Zawsze obiecywałem, że będę ją chronił ... że jej włos z głowy nie spadnie ! A i tak nigdy nie dotrzymałem słowa w tej kwestii ... Czasem miałem już wszystkiego dosyć. Chciałem się po prostu wynieść jak najdalej ... Ale nie mogłem ... Nie mogłem zostawić mojej księżniczki. Nie mogłem zostawić ani jej, ani gildii ... Moich przyjaciół ... Mojej rodziny. Ale skoro byłem słaby ... To jak miałem ją ochronić ? Robiłem co w mojej mocy a i tak zostawała ranna ... cierpiała ... przeze mnie. Raniłem ją ... doprowadzałem do płaczu. Czasem po prostu miałem wrażenie, że się mnie boi ... Nie miałem pojęcia czy to tylko moje urojenia czy też najprawdziwsza prawda ... Nie byłem zbyt dobry w rozmyślaniu. Byłem słaby .. po prostu zbyt słaby i żałosny. Co ze mnie za mag ... ?! Co ze mnie za ... przyjaciel ?!!!
- Nie jesteś słaby - uśmiechnęła się w moim kierunku. Tak słodko, pięknie i niewinnie. Zdziwiło mnie to. Skąd ona .. ? - Wybij to sobie z głowy. Nie jesteś słaby głupku - puknęła mnie piąstką w czoło. - Coś ty sobie ubzdurał ? - oburzyła się. Nagle zauważyłem, że od jakiegoś czasu trzyma mnie za rękę. - Nie ranisz mnie ... To po prostu ja się nad sobą użalam. Ja jestem słaba. To ty jesteś niesamowity. Zawsze dotrzymujesz obietnic. Ile razu mnie uratowałeś ?! Nie jestem nawet w stanie tego zliczyć ! - zaśmiała się. - Zawsze broniłeś mnie w potrzebie ... Nie ważne czy wróg był silniejszy ... Zawsze zjawiłeś się ... w każdym momencie kiedy tylko cię potrzebowałam. Nie ważne czy w czasie walki czy też nie. Byłeś zawsze ... kiedy byłam smutna, kiedy potrzebowałam wsparcia i otuchy. Cieszę się, że po prostu jesteś przy mnie. - przyłożyła dłoń do mojego policzka. - I nigdy nawet nie myśl, że się ciebie boję ... bo to niedorzeczne. Jak mam się bać kogoś kto ma tak czyste serce i intencję ? Kogoś kto bezgranicznie dba o swoich najbliższych ? Bać to ja się mogę ... ale tylko dlatego, że mogę cie stracić. - otarła łzy w kącikach oczu. Jej twarz wyrażała smutek. Już nawet zapomniałem zapytać skąd wie o tym co myślę Po prostu przytuliłem ją bardziej do siebie. Zanurzyłem twarz w jej blond włosach i zaciągnąłem się jej słodkim zapachem.
- Nie stracisz mnie ... - uśmiechnąłem się delikatnie po czym odsunąłem dziewczynę od siebie tak aby spojrzała mi w oczy. - Nigdy cię nie opuszczę. Zawszę będę przy tobie ... To obietnica. - również ująłem w dłoń jej policzek. Miałem taką cholerną ochotę ją pocałować ! Na nowo zasmakować jej ust ... Ale wiedziałem, że nie mogę ... nie tym razem. Tym razem nie będę takim egoistom ... To ona musi tego chcieć, nie ja. Tak, tak właśnie. Zaczekam. Znów uśmiechnęła się delikatnie. Momentalnie spojrzałem na jej usta ... Czy ona to robi specjalnie ?!!! Natsu ... stary uspokój się. Nagle poczułem jak obdarowuje mnie delikatnym pocałunkiem w policzek.
- Dziękuję za to, że po prostu jesteś. - powiedziała cicho. Uśmiechnąłem się szeroko. Mimo wszystko w środku byłem wręcz uradowany.
Dopiero teraz dostrzegłem, że wokół nas jest bezkresna ciemność. Aż tyle czasu minęło ? Ciekawe która godzina. Niedługo pewnie półn ... Nawet nie dokończyłem swoich przemyśleń a już usłyszałem to na co czekaliśmy.
- Wycie ? - spytała Lucy spoglądając lekko w górę.
- Misję czas zacząć ! - ułożyłem dłonie na biodrach. - Ale się napaliłem !!!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Stwierdzam święto bo wróciłam i to z dłuższym rozdziałem (niż zawsze ) !
No i również dlatego, ze zaczynam trochę z innymi paringami ! ^^ Jeej ! GaLevy zawsze spoko ! ♥
To się dopiero rozkręci :p To było tylko takie małe rozwinięcie :D Oczywiście nie miaałam jednak tego w planach wiec dlatego misja się przesunęła na kolejny rozdział XD Gomen :D Będzię też Jerza ale to w kolejnych rozdziałach :D Na Gruvie jednak będzie trzeba chyba dłużej czekać gdyż nie mam na to pomysłu . Ale będzie !
Buziaki kochane i zapraszam do komentowania ! <3
- Czy coś się ... ? - poczułem jak opuszkami palców przyjeżdża po moim ramieniu a ja tylko się lekko odsunąłem. - Natsu ?
- Nie nic - uśmiechnąłem się tak szeroko jak się tylko dało. Zmarszczyła brwi.
- Ostatnio nie chcesz mi powiedzieć co cię dręczy ...
- I kto to mówi ... - warknąłem nieprzyjemnie. Cholera ... - p-przepraszam. - spuściłem głowę w dół. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Masz rację ... To ja przepraszam. - mruknęła ze smutnym uśmiechem.
- Hę ? - Ta kobieta jest zaskakująca ...
- Nie mówię ci o wszystkim, więc nie dziwię się, że robisz to samo i nie potrafisz mi zaufać. - westchnęła ciężko.
- To nie tak, że ci nie ufam ! - wyprowadziłem ją z błędu. - To właśnie tobie ufam jak nikomu innemu. - tym razem zdobyłem się na szczery uśmiech. - Jednak ... to ty nie ufasz mi. - powiedział stanowczo.
-C-czemu t-tak uważasz ? - zająkała się i odwzajemniła uśmiech lecz niepewnie.
- No własnie dlatego ... Jesteś taka niezdecydowana jeśli chodzi o ten temat i niepewna. A poza tym okłamałaś mnie. - spojrzałem na nią z ukosa chcąc zobaczyć jej reakcję.
- O-o czym ty mówisz ! Nigdy czegoś takiego bym nie zrobiła ! - broniła się.
- I znowu ... - Tym razem zobaczyłem jak załamuję ręce i wzdycha głęboko.
- W-wybacz mi to nie t-tak miało wyglądać ... - jej głos załamał się a w oczach zebrały się łzy. Cholera Natsu co ty wyrabiasz ?! - karciłem samego siebie. Naglę poczułem jej ciepło ... jej zapach który tak kochałem. Poczułem jak jej łzy moczą moją koszulkę. Przytuliłem ją ostrożnie.
- Nie przepraszaj ... Nie mam prawa cię osądzać skoro i tak to ja doprowadzam cię do łez. - znów zrobiło mi się głupio. Zawsze obiecywałem, że będę ją chronił ... że jej włos z głowy nie spadnie ! A i tak nigdy nie dotrzymałem słowa w tej kwestii ... Czasem miałem już wszystkiego dosyć. Chciałem się po prostu wynieść jak najdalej ... Ale nie mogłem ... Nie mogłem zostawić mojej księżniczki. Nie mogłem zostawić ani jej, ani gildii ... Moich przyjaciół ... Mojej rodziny. Ale skoro byłem słaby ... To jak miałem ją ochronić ? Robiłem co w mojej mocy a i tak zostawała ranna ... cierpiała ... przeze mnie. Raniłem ją ... doprowadzałem do płaczu. Czasem po prostu miałem wrażenie, że się mnie boi ... Nie miałem pojęcia czy to tylko moje urojenia czy też najprawdziwsza prawda ... Nie byłem zbyt dobry w rozmyślaniu. Byłem słaby .. po prostu zbyt słaby i żałosny. Co ze mnie za mag ... ?! Co ze mnie za ... przyjaciel ?!!!
- Nie jesteś słaby - uśmiechnęła się w moim kierunku. Tak słodko, pięknie i niewinnie. Zdziwiło mnie to. Skąd ona .. ? - Wybij to sobie z głowy. Nie jesteś słaby głupku - puknęła mnie piąstką w czoło. - Coś ty sobie ubzdurał ? - oburzyła się. Nagle zauważyłem, że od jakiegoś czasu trzyma mnie za rękę. - Nie ranisz mnie ... To po prostu ja się nad sobą użalam. Ja jestem słaba. To ty jesteś niesamowity. Zawsze dotrzymujesz obietnic. Ile razu mnie uratowałeś ?! Nie jestem nawet w stanie tego zliczyć ! - zaśmiała się. - Zawsze broniłeś mnie w potrzebie ... Nie ważne czy wróg był silniejszy ... Zawsze zjawiłeś się ... w każdym momencie kiedy tylko cię potrzebowałam. Nie ważne czy w czasie walki czy też nie. Byłeś zawsze ... kiedy byłam smutna, kiedy potrzebowałam wsparcia i otuchy. Cieszę się, że po prostu jesteś przy mnie. - przyłożyła dłoń do mojego policzka. - I nigdy nawet nie myśl, że się ciebie boję ... bo to niedorzeczne. Jak mam się bać kogoś kto ma tak czyste serce i intencję ? Kogoś kto bezgranicznie dba o swoich najbliższych ? Bać to ja się mogę ... ale tylko dlatego, że mogę cie stracić. - otarła łzy w kącikach oczu. Jej twarz wyrażała smutek. Już nawet zapomniałem zapytać skąd wie o tym co myślę Po prostu przytuliłem ją bardziej do siebie. Zanurzyłem twarz w jej blond włosach i zaciągnąłem się jej słodkim zapachem.
- Nie stracisz mnie ... - uśmiechnąłem się delikatnie po czym odsunąłem dziewczynę od siebie tak aby spojrzała mi w oczy. - Nigdy cię nie opuszczę. Zawszę będę przy tobie ... To obietnica. - również ująłem w dłoń jej policzek. Miałem taką cholerną ochotę ją pocałować ! Na nowo zasmakować jej ust ... Ale wiedziałem, że nie mogę ... nie tym razem. Tym razem nie będę takim egoistom ... To ona musi tego chcieć, nie ja. Tak, tak właśnie. Zaczekam. Znów uśmiechnęła się delikatnie. Momentalnie spojrzałem na jej usta ... Czy ona to robi specjalnie ?!!! Natsu ... stary uspokój się. Nagle poczułem jak obdarowuje mnie delikatnym pocałunkiem w policzek.
- Dziękuję za to, że po prostu jesteś. - powiedziała cicho. Uśmiechnąłem się szeroko. Mimo wszystko w środku byłem wręcz uradowany.
Dopiero teraz dostrzegłem, że wokół nas jest bezkresna ciemność. Aż tyle czasu minęło ? Ciekawe która godzina. Niedługo pewnie półn ... Nawet nie dokończyłem swoich przemyśleń a już usłyszałem to na co czekaliśmy.
- Wycie ? - spytała Lucy spoglądając lekko w górę.
- Misję czas zacząć ! - ułożyłem dłonie na biodrach. - Ale się napaliłem !!!
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Stwierdzam święto bo wróciłam i to z dłuższym rozdziałem (niż zawsze ) !
No i również dlatego, ze zaczynam trochę z innymi paringami ! ^^ Jeej ! GaLevy zawsze spoko ! ♥
To się dopiero rozkręci :p To było tylko takie małe rozwinięcie :D Oczywiście nie miaałam jednak tego w planach wiec dlatego misja się przesunęła na kolejny rozdział XD Gomen :D Będzię też Jerza ale to w kolejnych rozdziałach :D Na Gruvie jednak będzie trzeba chyba dłużej czekać gdyż nie mam na to pomysłu . Ale będzie !
Buziaki kochane i zapraszam do komentowania ! <3
Ja ne ! :***
Pierwsza~!
OdpowiedzUsuń*.*
UsuńOTWIERAJ FLASZKĘ WIEDŹMO Z POD BURDELU! KAMI WRÓCIŁA DO JASNEJ CHOLERY! POLAĆ JEJ ZA ROZDZIAŁA!
Shiro: Jaka wiedźma z pod burdelu? Czy ty wiesz do kogo tak się odezwałaś?
POLEJ JEJ POWIEDZIAŁAM! MWHAHAHAH! Kami! *tula* Wróciłaś! I to z zajebistym rozdziałem *.* Biedna Leviś T.T Gajeel ty nadęty buraku jeden.
Shiro: Nie obrażaj mojego Gajeelka :P
On jest Levy odwal się od niego >.< Af. Będzie Gruvia *.* Ostatnia, ale poczekam *.* I ten moment NaLu >.< Jak ona mu w mózgu czytała? On w ogóle ma mózg?! XD I czego chciała ta fioletowa pijawka? Kolejne pytanie i zero odpowiedzi... *.*
Święto zaczynamy sake otwieramy! Ćśśśśśś tam. Kami~chan życzę weny przesyłam zimne buziaki! ;***
*Shaila Black*
Druga !
OdpowiedzUsuńCholera, druga >.< xD
UsuńDobra lepsze to niż nic xD
Notka...*.*
Czysta zajebistość.
Cud, miód, malina !!! :D
i ten moment, kiedy Natsu bił się ze sobą czy ja pocałować
*.* !!
A ona go pocałowała, tylko w policzek !!! T.T
Ale ci ufam wiec zobaczę co będzie potem :D
Buźka Kochana :*
Pozdrawiam :D
Trzecia
OdpowiedzUsuńNatsu ty idioto co ty robusz
OdpowiedzUsuńAtsu : ja bym tam skożystał z takiej oferty
No ja w suie też
Atsu: no widzisz w sumie to zgadziamy się też w sprawach sercowych Pani psycDziękuję
Rozdzieł świetny
Atsu: ekchem
Wyśmienity
Atsu:oj Lucynko w co ty się wpakowujesz
Noooo... nawet ja tak nie robię
CUD...MIÓD...I...MALINY
przesyłamy wene i całuski i buziaczki i takie tam
Atsu: czekoladki to dla ciebie nic
Nie I Love Forever czekoladki tylko .... ehhhhh nie ważne
Do napisania ;3
Świetny rozdział kochana ;3 tylko szkoda że Lucy nie pocałowała go w usta, tylko w policzek ;_; ale lepsze to niż nic no nie? :dd świetny rozdział, naprawdę. Czekam na kolejny z niecierpliwością < 3
OdpowiedzUsuńTo ja przybywam z komentarzem ! Późno, ale to lepiej niż wcale, prawda ? :D Podobało mi się. A jakże inaczej ! xD Ostatnio nie mam siły na komentowanie, a co dopiero pisanie rozdziałów...
OdpowiedzUsuńWilki... Czego chcieć więcej ? xDD Kocham wilki *U*
Dobra, troszkę zboczyliśmy z tematu. :D Lucy potrafi czytać w myślach ? Albo po prostu to jej intuicja ? :D W każdym bądź razie mam nadzieję, że dowiemy się w następnym rozdziale. Dobra, to ja będę kończyć. I tak już wyciskam siódme poty, by napisać jakiś komentarz...
Pozdrawiam i życzę weny !
~Shina ;**
Gajeel... BAKA, BAKA, BAKA! Ty niedobry! Tak się do Levusi odzywać?! Taką jej przykrość sprawiać?!
OdpowiedzUsuń...
Gajeel, ty brutalu :D.
Mi przez myśl przyszło, że jak w jakiś magiczny i cudowny sposób Lucyna odgadła/ wyczytała myśli Natsu, to że jakby nią kierowała ta druga, ta zła. I jakby się tym wszystkim bawiła, ale chyba za dużo już myśle xD Zamiast cieszyć się tak słodką chwilą NaLu to ja wymyślam jakieś głupstwa ^.^
No i w końcu wilki! Shina, przybij piątke, bo ja też je uwielbiam (choć w sumie ja każdego "kota" uwielbiam, wręcz kocham :D)
Czekam na nowy rozdział i życzę weny :***
Ale słodko *.* ;*** <3<3 natsu i lucy ale od kiedy lucy ma telepatie w każdym razie erza chyba zbyt miła nie jest i goscinna ;-: ... XD trochę mi żal fioletowo okiego ale do rzeczy rozdxial naprawdę super przyjemnie milo i szybko się go czytało ;*** naprawdę mas kotku talent bravo misiu ;** <3<3
OdpowiedzUsuń